wtorek, 19 listopada 2013

Ile kosztuje blogowanie, czyli post humorystyczno-żałobny...

Nastrój u mnie jak w tytule, czyli nie wiem, czy się śmiać, cz może lepiej płakać. 

Zaczęłam blogowanie niespełna półtora roku temu. Przez ten czas towarzyszyły mi różne urządzenia, komputery, aparaty.

Mój pierwszy aparat, z którym zaczynałam, robił zdjęcia słabe, bo miał niewiele opcji manualnych, wszystko działo się w automacie. Zrezygnowałam z niego bardzo szybko, bo w sumie już po dwóch miesiącach.

Wspaniałomyślna istota, zwana też moim chłopakiem, zaoferowała mi swój aparat do pomocy. Ten pan wytrwał ze mną długo, bo prawie rok. Pod koniec zaczął szwankować, szybko "zjadał" baterie, tak więc i on poszedł w odstawkę. 

Kolejny aparat, z którym oficjalnie pożegnałam się tydzień temu, był już i droższy i teoretycznie porządniejszy, acz wysłużył w moim domu dobre parę lat. Zdjęcia robił ładne, ale co z tego, kiedy po trzech miesiącach od kiedy go przejęłam patrz punkt wyżej. Zasilanie całkowicie do wymiany.

Podsumowując, w przeciągu półtora roku wykończyłam trzy aparaty fotograficzne i niezliczoną ilość razy błagałam o ratunek dla laptopa. Całkiem niezły wynik prawda?? :) 

Tymczasem nie posiadam aparatu, a w zapasie mam dla Was już tylko dwa posty. Wrzucę je w najbliższym czasie, i nie wiem co dalej. Będę oczywiście rozglądać się za czymś nowym, w rozsądnej cenie, ale to może potrwać. Moje urodziny są w połowie grudnia, toteż pewnie dopiero w tej okolicy pojawi się nowy sprzęt. 

Do tego czasu postaram się cosik jeszcze wyskrobać z odmętów mojego komputera:)

Pozdrawiam Was ciepło i przepraszam, że tak mnie tu mało, mam nadzieję, że to da się zrozumieć. 
Czytam Was namiętnie tylko sama nie mam jak cokolwiek napisać. No przecież nie będę robić zdjęć telefonem... 

:*
Milka