poniedziałek, 28 września 2015

Pierwszy rok na Akademii Medycznej, czyli małe podsumowanie rocznego niebytu

Cześć Kochani!

W mało uroczysty sposób rozpoczął się u mnie dzisiaj kolejny rok studiów, rozpoczęcia w galowych strojach brak, ot tak, po prostu idę na zajęcia. W zasadzie niemal mam poczucie, jakbym nigdy z nich nie wychodziła.

Kiedy wspomniałam, że studiuję medycynę, pojawiła się masa pytań o to jak jest, jak to się robi, żeby się dostać, jak przetrwać na pierwszym roku.

Nie jestem jeszcze bardzo doświadczoną studentką, dobrych parę semestrów przede mną, tona książek i egzaminów.

Co różni nas od innych kierunków?
Po pierwsze książki. Dużo książek. Na wielu kierunkach aktualnie odchodzi się od typowych podręczników. U nas poza prezentacjami z zajęć są one podstawą zdobywania wiedzy i tym samym wymagań wykładowców. Wielokrotnie zdarzało mi się, że moi znajomi z kierunków technicznych rzucali we mnie "Jezu o.O Ty naprawdę musisz to wszystko przeczytać?". No cóż, książki do wiodących przedmiotów mają po 800 stron, niektóre są wielotomowe, a każdą trzeba będzie znać od podszewki.

Po drugie praktyka. Niemal wszystkie przedmioty poza wykładami mają także ćwiczenia, na późniejszych latach pojawiają się zajęcia w szpitalu, z pacjentami, a każde wakacje to miesiąc praktyki w szpitalu, na różnych oddziałach.

Po trzecie specyfika studentów. Mówi się o nas, że jesteśmy dziwni, że zadzieramy nosa, że nie mamy życia. Z życiem bywa różnie, ale bardzo nie narzekam, być może dlatego, że zdawałam sobie sprawę z tego, w co się pakuję. Z tą naszą dziwnością muszę się zgodzić, choć wynika to raczej z tego, że trzeba się zdrowo natrudzić, żeby w ogóle się dostać, co wymusza specyficzny styl życia już wcześniej. Wymaga się od nas dużo i traktuje się nas inaczej, ile to razy słyszałam "o jaaaa, studiujesz medycynę". No tak, studiuję. I czasem czuję się jak ufo, kiedy się do tego przyznaję, więc się nie przyznaję :D

Czy to da się przeżyć, wyspać się i zdać?
Jak na każdych studiach, są okresy, kiedy mniej śpię, mniej jem, a bardziej się uczę. Ale to są specyficzne tygodnie, przez resztę czasu spokojnie się względnie wysypiam i nadążam z materiałem. Podstawą jest po prostu to, że trzeba się uczyć codziennie, chodzić przygotowanym na zajęcia i powtarzać materiał. 800 stron nie da się ogarnąć w jedną noc przed egzaminem.

Czy mnie się te studia podobają i nie żałuję wyboru?
Miewam chwile wahania, nawet dosyć często. Nie mam wątpliwości w szpitalu, na  praktyce, ale kiedy patrzę na stosy piętrzących się książek z biochemii, mam poczucie, że kawał mojej wiedzy jest zupełnie bezsensowny, zapomnę większość tuż po studiach albo już w trakcie i nigdy mi się to nie przyda w praktyce. Bardzo bym chciała więcej czasu spędzać tam, gdzie zapewne spędzę też resztę życia, zamiast ucząc się na fascynujące przedmioty jak historia medycyny, socjologia czy zdrowie publiczne. Nie lubię poczucia zmarnowanego czasu.

Pisanina długa, może kogoś skusiłam na lekturę. Jeśli macie jakieś konkretne pytania to zapraszam do komentarzy, na pewno odpowiem :)

Miłego tygodnia
Milka

poniedziałek, 21 września 2015

Regenerum - czy to działa? Część pierwsza: włosy i dłonie

Cześć, Kochani :)

Wróciłam do świata żywych. Szykuje mi się za tydzień początek prawdopodobnie najbardziej morderczego roku studiów, więc korzystam maksymalnie z ostatnich dni wolności, Muszę się nimi nasycić na bardzo długo, ostatnie dni spędziłam na błogim nicnieróbstwie ;)

Dzisiaj przychodzę do Was z postem, a właściwie jednym z kilku postów, na temat serii Regenerum. Przetestowałam do tej pory 4 kosmetyki i mam co do nich mieszane odczucia.

Na tapecie wersja do włosów i do rąk. Oba kosmetyki już dobiły dna, więc przetestowałam je dokładnie.

Zacznijmy od części mniej przyjemnej, czyli Regenerum do włosów.


Opakowania obu produktów są niemal identyczne, to po prostu tuby, przez które pod odpowiednim kątem widać, ile produktu nam jeszcze zostało. 
Pierwszy minus: stosunek ceny do pojemności. Otrzymujemy 125ml produktu za cenę około 15zł.
Drugi minus: odżywka jest bardzo gęsta, co w połączeniu z niewielką pojemnością sprawiło, że wykorzystałam ją dosłownie kilka razy, nie więcej niż 7. To niewiele, szczególnie za tę kwotę. 
Trzeci największy minus: Zapach. A raczej smrodek. Z założenia produkty z serii Regenerum mają być bezzapachowe. W przypadku tego konkretnego niestety zamiast braku zapachu mamy do czynienia ze smrodkiem, zapach jest sztuczny, chemiczny, a przy tym zwyczajnie brzydki. Nakładanie produktu było dla mnie mocno nieprzyjemne. 

Bardzo chciałabym przejść do plusów, ale... No właśnie. Nie ma takowych. Działanie produktu na moje włosy jest nijakie. Nieco lepiej się rozczesują, błyszczą nieco bardziej niż, kiedy nie użyję odżywki, są minimalnie gładsze i bardziej miękkie. Nie otrzymałam ani spektakularnego nawilżenia, a już na pewno nie uwierzę w zapewnienia o regeneracji włosów. 

Zerknijmy jeszcze na skład (wg wizaż): Aqua, Cetyl Alcohol, Silicone Quaternium-16/Undecth-11/Butyloctanol/Undecth-5, Stearyl Alcohol, Glycerin/Hydrolyzed Ceratonia Siliqua Seed Extract/Zea Mays Strach, Behentrimonium Chloride/Isopropyl Alcohol, Dimethicone, Panthenol, Ricinus Communis Seed Oil, Butylene Glycol/Glycine Soja Germ Extract/Triticum Vulgare Germ Extract, Tocopherol, Parfum, Disodium EDTA, Benzyl Alcohol/Methylchloroisothiazolinone/Methylisothiazolinone, Citric Acid

Mamy tutaj trochę nawilżaczy, parę emolientów, a oprócz tego w gratisie alkohol izopropylowy, który najprawdopodobniej przyczynił się do mocno średniego działania odżywki. 

Podsumowując? Jestem na nie, alkohol dla moich włosów to zło, a cena w stosunku do wydajności jest zupełnie nieadekwatna do działania. Do tego produktu nie wrócę, znam wiele lepszych i tańszych.



Przejdźmy do tej lepszej części duetu. Regenerujące serum do rąk.

Tuba ta sama, cena 15zł za 50 ml. Sporo, ale ponieważ to serum dopuszczam cenę wyższą niż kremu do rąk. 
Zapach wciąż udaje, że go nie ma. Jest, ale bardzo lekki i nienachalny, w zasadzie muszę powąchać dłoń, żeby go poczuć. Chemiczny, ale nie gryzie, do zniesienia bez problemu. 
Serum jest niewiarygodnie gęste, byłam zdziwiona, tubę trzeba konkretnie nacisnąć, żeby wydostać z niej produkt. Tuba na szczęście jest dosyć miękka, co umożliwia względnie wygodne wydobycie do samego końca,

Najważniejsze, czyli działanie. Kiedy widzę napis serum, oczekuję efektu "wow", tutaj go zabrakło. To jest, moi drodzy, gęsty, ciężki krem do rąk, nawilżający, wygładzający, dający uczucie ulgi. Nie nazwałabym go jednak serum regenerującym, chyba, że przez wzgląd na konsystencję. Na plus działa fakt, że produkt ładnie się wchłania, nie muszę czekać kilkunastu minut zanim czegoś dotknę. Ale zaraz... To miało być serum, to dlaczego tak szybko? o.O 

Zerknijmy w skład (wizaż):  Aqua, Octyldodecanol, Cetearyl Ethylhexanoate, Cetyl Alcohol, Glycerin, Panthenol, Glyceryl Stearate Citrate, Stearyl Alcohol, Petrolatum, Glyceryl Stearate, Polyacrylamide/Hydrogenated Polydecene/Laureth-7, Rosa Moschata Seed Oil, Sodium Palmitoyl Proline/Nymphaea Alba Flower Extract/Butylene, Glycol/Dipropylene Glycol, Retinyl Palmitate, Tocopherol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Benzyl Alcohol/Methylchloroisothiazolinone/Methylisothiazolinone, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, BHA, Lactic Acid, Limonene, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl lonone

Wysoko w składzie woda, więc uczciwe ostrzegam. Pamiętajcie, z takim kremem na dłoniach nie wychodzimy na zimno, woda spowoduje na naszej skórze istną masakrę. Jeśli chcesz maznąć łapki kremem przed wyjściem z domu, wybierz taki, który wodę ma gdzieś dalej, na takie okazje nadają się kremy na bazie parafiny. 
Czy w tym serum/kremie znajdziemy składniki godne serum? Średnio, troszkę nawilżaczy, olejek, ekstrakt, witamina E. Jednak nie wyróżnia się on niczym spośród kremów drogeryjnych. 
Podsumowując? To dobry produkt, ale nie z tą nazwą. Porządny krem, nie serum. Odżywi, nie zregeneruje. Zapewne do niego nie wrócę, ale nie mogę też nazwać go bublem.


Po wielu zachwytach nad Regenerum liczyłam na coś więcej niż dostałam. Na szczęście w kolejce jeszcze kilka produktów spod tego szyldu, a nuż następne będą lepsze?

Pozdrawiam Was ciepło w ten chłodny wieczór i zapraszam do mnie częściej :) Miałyście do czynienia z tą serią? Na który produkt warto zwrócić uwagę?

Buziaki
Milka

poniedziałek, 7 września 2015

Egazminy, zesputy laptop, czyli jak się wali, to po całości^^

Hej Moi Mili :)

Wrześniowa kampania egzaminowa pełną gębą - nie spać, nie jeść, uczyć się!

Nie oszukujmy się. Jestem obżartuchem i śpioszkiem, nie u mnie te numery^^ Tak czy owak, jak mawia moja droga babcia - jak nie urok, to sraczka.

Ledwie wróciłam na stancję, a zepsuł mi się komputer ze wszystkimi materiałami, co lepsze, serwis nie ma pojęcia, co się stało. Zdjęcia do postów dla Was tymczasowo (od tygodnia -.-) leżą sobie w serwisie, a ja organizuję spotkanie blogerów z komórki - powodzenia.

Jak tylko odzyskam komputer, a właściwie to jego zawartość, to wracam do Was, mam milion zdjęć i pomysłów na posty :)

Tymczasem trzymajcie kciuki za nasze spotkanie, roboty dużo, czasu coraz mniej, ale za to ile frajdy :)

Miłego tygodnia!
:*

Milka