Produkt, o którym dzisiaj mowa, spowodował u mnie powrót do przeszłości. Odniosłam wrażenie, że moja pielęgnacja cofnęła się solidne pół roku wstecz.
Mowa tu o odżywce wzmacniającej Artiste:
Krótko i konkretnie:
+łatwo dostępna i tania
I tu kończą się plusy
Nie znam ani jednej osoby chwalącej sobie ten produkt, mimo to musiałam sprawdzić go na sobie. I mam za swoje:
-wysuszenie
-puch
-szorstkość
-brak połysku
-trudności z rozczesywaniem
-niefajnie pachnie
-wypłukała mi hennę
Za głupotę zapłaciłam zaprzepaszczeniem kilku zabiegów pielęgnacyjnych. O dziwo, już po pierwszym myciu bez jej użycia włosy odzyskały część kondycji. To chyba świadczy o ich poprawiającym się stanie.
Czy tylko ja się tak wygłupiłam kupując tę odżywkę?
:*
Milka
Również ją miałam i myślę, że o takich bublach powinno się pisać najwiecej ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie wolę odkrywać cudeńka:) Znalezienie bubla jest przykre:(
UsuńPierwszy raz o niej słyszę, ale przynajmniej będę wiedziała, żeby pod żadnym pozorem jej nie kupować ;)
OdpowiedzUsuńAnomalia
Jej siostra jest cudowna, aż dziwne że ta sama marka:)
Usuń