Kochane moje towarzyszki:)
Mam dziś do Was ogromną prośbę o odrobinę motywacji. Dzielę się swoimi przemyśleniami publicznie, ponieważ w ten sposób mobilizuję sama siebie.
Dobrze wiemy jak wygląda jesień i zima - szaro, zimno... Nie ma nic lepszego jak tabliczka czekolady, kocyk i książka.
Jestem chuda... Znaczy, tak mówią. Ja sama uważam się za szupłą i dobrze czuję się w swoim ciele. Nie chcę chudnąć, nie zamierzam gubić kilogramów i katować się dietą.
Nie marzę o figurze atletki. Jakieś trzy lata temu żyłam bardzo intensywnie, trenowałam nawet 10 godzin tygodniowo, m.in kickboxing, czy piłkę nożną. Później nieco podupadłam na zdrowiu i moje ćwiczenie się skończyło.
Aktualnie czuję się źle, mając świadomość swojej z każdym dniem słabnącej kondycji. Marzy mi się ładna sylwetka i poczucie zwyczajnego fizycznego zdrowia.
W ramach zmotywowania się podczas wakacji kupiłam sobie wymarzone buty( tak, wiem... Najpierw się ćwiczy, potem kupuje buty:D )... Od czegoś jednak trzeba zacząć:)
Nie znoszę biegać, toteż ograniczę się do ćwiczeń w domowym zaciszu...
Nie obiecuję sobie codziennych, bo nie mam ku temu warunków. Nie chcę zakładać nieosiągalnego, bo będę rozczarowana...
Uroczyście zobowiązuję się ćwiczyć minimum trzy razy w tygodniu, od jutra począwszy. Nie nęci mnie Ewa, próbowałam i się znudziłam. Na początek stwiam na Mel B., spróbuję pociągnąć miesiąc. Później przeniosę się na Killera Jillian na kolejny miesiąc.
Mój cel jest prosty- chcę zyskać nieco pewności siebie.
I mam jeszcze jeden- cały arsenał produktów mających wspomóc rzeźbienie sylwetki, otrzymany na spotkaniu blogerek, tym i poprzednim:)
Stąd i moja prośba... Czy mogłybyście mnie wesprzeć? Potrzebuję motywujących historii:)
A może któraś odważna podejmie wyzwanie ze mną?
Odbędę dziś rytualne mierzenie i focenie... I zobaczymy co z tego wyjdzie:)
Pozdrawiam Was ciepło w ten chłodny wieczór...
Odezwijcie się
Milka
Trzymam kciuki za Ciebie, żeby udało Ci się wytrwać :) !
OdpowiedzUsuń