czwartek, 23 stycznia 2014

W poszukiwaniu pomadki idealnej, czyli subiektywny przegląd kosmetyczny cz. 2

Każdy kto mnie od czasu do czasu podczytuje zauważył pewnie, że jestem pomadkomaniaczką. Mam ich mnóstwo, pewnie około 30:)

Zaznaczam jednak, że mój kosmetyczny pedantyzm nie pozwala mi używać wszystkich na raz. Otwarte mam 3-4. Jedna w torbie, jedna w kieszeni i balsamik w słoiczku na noc.

Dwa posty na ten temat już się pojawiły tu (Carmexy) oraz tu (zbiór różności).

Dzisiaj kolejne trzy okazy.



Zacznę od sławnego masełka Nivea:

Ten produkt posiadam w trzech wersjach. Nie skusiłam się jedynie na wersją oryginalną. Masełko zamknięte jest w blaszanej puszce, która niestety szybko obciera się z napisów, noszona w torbie wygląda nieestetycznie. Pachnie niesamowicie ciasteczkami, słodko, nienachalnie. Ma biały kolor, ale nałożone w niewielkiej ilości nie bieli ust, nadaje połysk. Zawiera parafinę, dzięki czemu dość długo utrzymuje się na ustach i dobrze zabezpiecza. Jeśli chodzi o nawilżanie to jest ono niezłe, stosowana regularnie radzi sobie z przesuszeniem. Wydajność mnie powaliła. Po dwóch miesiącach mam jeszcze 3/4 opakowania. Jako balsamomaniaczka protestuję - chcę już coś nowego:D



Jako druga przed państwem Nivea, seria Pure Nature mleko i miód:

Pomadki Nivea z serii Pure Nature uważam za najlepsze tej firmy. Mają świetne zapachy, dokładnie takie na jakie liczyłam czytając nazwę. Ta tworzy na ustach warstwę ochronną, która dobrze się utrzymuje, delikatnie nawilża. Dobrze sprawdza się w roli ochronnej, torebkowej pomadki. Bardzo wydajna, ładnie się rozprowadza, nie bieli, błyszczy bardzo delikatnie. Lubię ją, ale nie kupię ponownie, ponieważ Nivea testuje na zwierzętach.





Na sam koniec wystąpi Balea Young Sweet Wonderland:

Jest to chyba jedyna pomadka, przy której mój chłopak nie mówi " Fuu, czym się znowu umaziałaś?!".
Prawdopodobnie wszystko dlatego, że ta pomadka ma piękny kakaowy zapach i słodki smak. Mogłabym ją w sumie zjeść. Opakowanie jest dość delikatne, ale na razie jeszcze żywe:) Ma brązowy kolor, ale trzeba jej nałożyć jakieś 10 warstw żeby w ogóle było go widać. Pozostawia cieniutką warstwę i szybko znika. Właściwości pielęgnacyjne również są baaardzo niewielkie. Właściwie gdyby nie zapach pewnie poiedziałabym, że jest słabiutka. Zużywa się powolutku. Niedostępna w Polsce, znajdziecie ją w DM-ach.


Tak więc trzy kolejne za mną, nie wiem kiedy następny raz, bo wydajność tych trzech wprost mnie przytłoczyła. Na razie nie zapowiada się żadne denko.

Pozdrawiam Was ciepło

:*
Milka

6 komentarzy:

  1. Uwielbiam pomadki :D ale akurat żadnej z tych nie miałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku to zakrawa o chorobę:) Poleciłabym masełko, ale żałuję, że jest testowane na zwierzętach. Jeśli wziąć to pod uwagę, to żadna nie jest warta zakupu. :(

      Usuń
  2. Ja uwielbiam te masełka, mój faworyt to malinowe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malinowego jeszcze nie próbowałam, zimą mam chętkę na nieco "cieplejsze" zapachy.

      Usuń
  3. Moim numerem jest Alterra i Nivea nawilżająca :) świetnie się sprawdzają przy takiej pogodzie
    Radi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście nie przepadam za Alterrą, jest dla mnie aż zbyt tłusta. Za to świetnie sprawdza się jako odżywka do rzęs i krem pod oczy:)

      Usuń