Przed Wami część pierwsza cyklu recenzji pomadek pielęgnujących. Ponieważ moja kolekcja opiewa na wprost kosmiczne ilości, na pewno będę o nich wspominać.
Dzisiaj zacznę od trzech, króciutko opiszę i zaopiniuję oraz przedstawię mój prawie ideał.
Na pierwszy ogień
Bebe, wersja klasyczna.
Produkt zamknięty jest w klasycznym opakowaniu, bez rolki w śroku, pachnie lekko budyniem, wanilią, to raczej przyjemna, ciepła woń, choć czuć w niej ciut chemii. Pozostawia na ustach warstwę, dość solidną, jednak bezbarwną, dobrze sobie radzi z nawilżaniem, usta są natłuszczone i to uczucie się utrzymuje, nie jest tymczasowe. Ogromną wadą jest konsystencja. Produkt nie rozprowadza się gładko, pomadka kruszy się i pozostawia grudki, pod koniec musiłam nakładać ją palcem. Raczej nie kupiłabym ponownie, tym bardziej, że jest testowany na zwierzętach.
Nr 2 na dzisiaj czyli Nivea, Soft Rose.
Posiadam wersję w nowym opakowaniu, które jest bardzo dobrze wyprofilowane, świetnie leży w dłoni. Ta pomadka również nie posiada rolki. Bałam się zapachu róży, jednak ze zdziwieniem przyznam, że pachnie zdecydowanie inaczej, mnie ten zapach kojarzy się z ciastoliną, tak też smakuje. Pozostawia delikatny kolor, bladoróżowy, przy grubej warstwie staje się widoczny, ale nie ma nic wspólnego z perłą, na szczęście. Natłuszcza usta, ładnie zabezpiecza, ale nie redukuje uczucia spierzchnięcia, nie nawilża. Efekty nie utrzymują się długo. Nie kupiłabym ponownie. Testowana na zwierzętach.
Trzecia na liście, Oriflame, pieczone jabłko i owies.
Tym razem mamy do czynienia z produktem w słoiczku, co czasem mi przeszkadza, szczególnie zimą, gdy noszę rękawiczki. Konsystencja jest tu wadą, pomadka ciągnie się, jakby klei. Pachnie pięknie, słodko, mnie kojarzy się ze świętami. Pozostawia na ustach taką właśnie lekko ciągnącą, acz równą warstwę. Nadaje ustom pięknej, naturalnie czerwonawej barwy i ładnie błyszczy. W działaniu jest raczej średnia, nie robi nic specjalnego, i jest bardzo nietrwała. Oriflame nie testuje na zwierzętach. Raczej nie sięgnę po nią ponownie.
A na zdjęciu przed państwem widzina już tu pomadka, przywieziona z Włoch, produkt lokalny, miodowa, nawilża, natłuszcza, najlepsza ever. Firmy brak. Ktokolwiek widział, ktokolwiek zna, coś o równie cudownym działaniu, proszony jest o kontakt. Mimo tego, że śmierdzi jest wspaniała. Wydłubuję jej resztki pędzelkiem:D Strasznie mi żal, że się skończyła.
Jeśli jakaś pomadka interesuje Was szczególnie, odzywajcie się, prawdopodobnie mam ją w swoich przepastnych zbiorach, z przyjemnością oddam komuś konieczność wyboru:D
:*
Milka
Dzisiaj w cukierni usłyszałam, że mam piękne, gęste włosy. Urosłam momentalnie 10 centymetrów:)
P.S Czyżby koniec horroru zwierząt?
http://wizaz.pl/Pielegnacja/ABC-pielegnacji/Zakaz-testow-na-zwierzetach