piątek, 23 maja 2014

Naturalne rzeczywiście a może tylko z nazwy? Apis vs BAN

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją porównawczą dwóch podobno naturalnych kosmetyków. Oba znajdują się już w denkowym pudle, mogę więc z całą pewnością powiedzieć co o nich myślę.



Nawilżający balsam z BAN pochodzi z Indii, tam był wyprodukowany. Można zakupić go na stronie Helfy.pl w cenie 19zł za 100ml. To dosyć wysoka cena. 
Koktajl rewitalizujący marki Apis to produkt polski, kosztuje około 14zł za 200ml. Zdecydowanie lepsza cena, prawda??
 APIS:BAN 1:0

Oba produkty mają bardzo rzadką konsystencję, balsam z BAN przelewa się przez palce, ma konsystencję mleka. APIS jest nieco gęstszy i nie kapie z rąk stąd 
2:0

Jeśli chodzi o zapach to punktu nie przyznam punktu żadnemu z nich- Apis jest słodki aż do obrzydzenia, chyba, że ktoś lubi takie zapachy. Dla odmiany BAN to standardowy zapach aloesu, śmierdzi niemożebnie- każdy kto kiedyś wąchał naturalnie aloesowy kosmetyk powinien wiedzieć o co mi chodzi. 

Najważniejsza kwestia to oczywiście skład. I tutaj znowu punkt dla APIS. Zerknijcie same:

APIS: aqua, glycerin, sunflower oil, grape seed oil, sorbitol, shea butter, carbomer, cetearyl alcohol& ceteareth 20, cranberry extract, pomegranat extract, kivi extract, mango extract, tocopherol, ascorbyl palmitate, ascorbic acid, citric acid, methylchloroisothiazolinone, methylisothiazolinone, benzyl alcohol, parfum, annato. 

Już na samym początku oleje słonecznikowy i z pestek winogron, masło shea oraz ekstrakty roślinne.

BAN: DM water, caprillic capric triglicerides, PEG 100 stearate, glycereal sterate, propylene glycol, cetearyl alcohol, cetearyl glucoside, sodium stearoyl lactylate, glycerin, tocopherol, prunus amygdalus oil, fragaria virginiana liquid extract, parfum, polyacrylamide, c13-14 isoparrafin, laureth-7, aloe barbadensis liquid extract, xylitylglucoside, cyclopentasiloxane, phenoxyethanol, butylated hydroxytoluene, triethanoloamine, disodium edta, methylparaben, propylparaben

Na początku składu tak zwane śmieciowe zapychacze, czyli sztuczne substancje nawilżające i natłuszczające, dopiero dalej olej migdałowy, ekstrakt z truskawki, obiecany już w nazwie ekstrakt z aloesu dopiero po zapachu tzn. w śladowej ilości! A najmilsze na sam koniec- dwa parabeny w kosmetyku rzekomo naturalnym. No proszę... 
3:0 


Jeśli chodzi o działanie, to tutaj również mam problem z przyznaniem punktu. Oba produkty są lekkie, zbyt mało treściwie dla mojej bardzo suchej skóry. Mimo wszystko nie da się ukryć, że Apis działa nieco lepiej, od czasu do czasu stosowałam go na twarz, gdy potrzebowałam czegoś lekkiego i odświeżającego. 

Dla mnie zdecydowanym faworytem zostaje APIS i on wygrywa również punktowo 4:0.
Balsamu z BAN zdecydowanie nie polecam. 


P.S Wiem, że dawno mnie tutaj nie było. Cały swój wolny czas poświeciłam nauce, musiałam troszkę zawalczyć o swój los. Jakkolwiek okrutnie to nie zabrzmi, jeżeli tej walki nie wygram, blog w niczym mi nie pomoże. Na początku czerwca mam ostatni egzamin, ale mogę już poświęcić nico czasu blogowaniu. Totez ogłaszam oficjalny powrót:)

:*
Milka

6 komentarzy:

  1. ooo czyli jak coś wybieram Apis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam bardzo pozytywnie nastawiona do balsamu BAN, bo tyle się mówi o naturalności indyjskich kosmetyków, a tu kicha:)

      Usuń
  2. Z firmy Apis mam na razie żurawinowy krem do twarzy i muszę przyznać że po miesiącu stosowania chyba się polubiliśmy na tyle aby do siebie wracać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie kusi krem miodowy, a na przytestowanie czeka serum z wit. C:)

      Usuń
  3. no właśnie nie wszystkie kosmetyki apis są tak do końca naturalne....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że nie:) Po to producenci musza podawać nam składy, warto znać choć podstawy, żeby umieć sobie wybrać możliwie najlepsze:)

      Usuń