poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Ciut o moich włosach:)

Prawdę mówiąc, niewiele znam przypadków, by włosy przeszły tak wiele.
Nigdy nie miałam trwałej, nie prostowałam ich. Ale od ponad 2 lat regularnie farbuję włosy. Były już fioletowe, czarne, kasztanowe i czerwone.Może nie było przejść z blondu na czerń lub odwrotnie, ale to i tak niezły wynik:)  Nie posiadam zdjęć, bo strasznie ich nie lubię:(
Ale farbowanie to tylko pikuś... Nieistotne...
Uwaga, uwaga... Byłam posiadaczką DREDÓW... Tak... W tym dwóch kolorowych... 
Mniej więcej rok temu obcięłam je... A właściwie ich część. Resztę rozplotłam... 

Od tamtego czasu do farbowania używam henny prosto z ukraińskiego bazaru:) 
Nie potrafię już żyć bez farby, mój naturalny kolor to mysia szarość. Zużyłam ostatnie opakowanie miedzianej henny, we wrześniu planuję powrót do czerni (również henna), czułam się w niej najlepiej. 

Tak wyglądają moje włosy obecnie:




Widać na nich jeszcze ślady czerni z marca, henna nie złapała farby do tej pory. 

Moje włosy są z natury bardzo suche, mają rozdwojone, łamliwe końce. Zdecydowanie nie można określić ich porowatości, bo jedne są cieniutkie i gładkie, a inne grube i szorstkie. Jest zdecydownie mieszana, zdarzają się włosy skręcone i idealnie proste. Nie wiem skąd to się bierze, najwyraźniej jestem miksem wszystkiego:) Sprawdza się na nich zarówno oliwa z oliwek jak i olej kokosowy:) 
Najbardziej potrzebuję sposobu na ich nawilżenie, bardzo głębokie. Mało która maska czy odżywka daje widoczne efekty.
Mierzą sobie 58 cm, rosną około 2 cm na miesiąc bez wspomagaczy. Ostatnio obcinałam końce tuż przed wakacjami, prawie 7 cm. Nie są proste, raczej falowane, trudno je skręcić mocniej. Gęstość umierkowana, podobnie jak sama grubość włosa (choć tu zdarzają się dziwy-patrz wyżej). 

Przede mną jeszcze długa droga zanim będą włosami z obrazka, którymi ktoś będzie się mógł inspirować. 

Tymczasem miłego dnia:)

:* 
Milka

czwartek, 23 sierpnia 2012

Kilka słów o nieznośnym żelazie...

Właściwie każdy z nas rozpoczynając swoją bezmięsną drogę stanął przed faktem spadku ilości dostarczanego żelaza i białka. 
Wyrównanie poziomu białka nie jest tak uciążliwe, bo wymaga spożywania większej ilości roślin strączkowych, a jak radzić sobie z żelazem?
Oczywiście można farmakologicznie, żelazo można kupić bez recepty(słabo przyswajalne) albo na receptę- wtedy przyswajane znacznie lepiej. Ponieważ przyjmowanie go niesie za sobą wiele skutków ubocznych, postanowiłam znaleźć dla siebie bardziej naturalne rozwiązanie. Ale o tym za chwilkę.

Co znaczy żelazo dla włosomaniaczki?


 Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że w tym wypadku nie sprawdza się zasada, że "od przybytku głowa nie boli". Zarówno niedobór, jak i nadmiar są szkodliwe dla całego organizmu.
Na krótko po tym jak przestałam jeść mięso, zaczęłam mieć problem z wypadaniem, łamliwością, suchością i rozdwajaniem się włosów. Wybrałam się niezwłocznie do apteki, w której jedną z pań farmaceutek jest kobieta, która przez 5 lat nie jadła mięsa. Powiedziała, że wegetariankę można poznać po włosach, brak żelaza wywołuje efekt tzw. "szopy". Zaproponowała mi żelazo, ostrzegając przed skutkami ubocznymi. No i wystraszyłam się. Stan moich włosów znacznie się pogarszał, wybrałam się na badania krwi, które wykazały krytyczny poziom żelaza, choć nie miałam anemii. Lekarz zalecił przyjmowanie kapsułek, po dwumiesięcznej terapii poziom wyrównał się i do dziś jest w normie, Wtedy zaczęłam dbać o jego poziom bardziej naturalnie.

Kilka domowych sposobów na podniesienie poziomu żelaza.

  1. Cytryna nie zawiera żelaza, ale jest źródłem wit. C, która odpowiada za jego wchłanianie. Warto np. rano ok. pół godziny przed posiłkiem wypić szklankę wody z cytryną. Dzięki temu żelazo zawarte w pokarmie będzie lepiej przyswajane. 
  2. Pośród warzyw w tej kwestii króluje sałata. Zawiera ponad 1% żelaza. Skropiona cytryną skutecznie dostarcza go organizmowi.
  3. Buraczki w każdej formie. Trzeba pamiętać o tym, by nie były gotowane. Wtedy tracą większość wartości odżywczych. Szybkim i skutecznym sposobem jest picie soku z buraków. Gotowy można kupić w sklepie, to ten. Jest on sokiem jednodniowym, więc trzeba go spożyć zaraz po zakupie. Ja często piję sok z kiszonych buraków. Ma on dłuższy termin ważności.  Przygotowuje go dla nas moja ciocia. Chętnie wrzucę przepis, jeśli sobie życzycie:) Takie soczki o dłuższym terminie można dostać np. w sklepach ze zdrową żywnością, czy na jarmarkach ekologicznych.
  4. Stosowanie suplementów diety z żelazem w składzie. Jest nim np. Vitapil. Jedna tabletka teoretycznie 107,1% dziennego zapotrzebowania. Teoretycznie. W praktyce, ze względu na słabą przyswajalność i w zależności od naszej diety( m.in. cytryna/ wit.c) może to być od 40 do 80/90 %. To zdecydowanie spory rozstrzał, ale każdy organizm jest inny.


Może wy znacie inne domowe sposoby? Jutro idę na badania krwi, okaże się czy moje starania są skuteczne:)

środa, 22 sierpnia 2012

Hit i kit, czyli największy bubel i zaskoczenie...

W związku z brakiem aparatu w ostatnim czasie nie udzielałam się specjalnie mocno, bardzo przepraszam i biorę się do nadrabiania:)

Na początek produkt o którym już wspominałam w poprzednim poście.




To wodoodporna mascara All Round marki Catrice. Kosztowała niewiele, więc kupiłam ją w sumie bez większego zastanowienia. I mimo że kosztowała zaledwie 13 zł i tak żałuję.


niedziela, 12 sierpnia 2012

Podsumowanie zakupowego tygodnia:)



       W tym tygodniu nadszedł u mnie czas na uzupełnianie zapasów. Zakupiłam sporo, więc możecie w najbliższym czasie spodziewać się wielu recenzji:)





1. Maska do włosów Dloce latte. W moim miejscowym sklepie fryzjerskim nie mają Kallosa, ale skład ma niemal taki sam. No i ten zapach... mmm...

2. Maska Dolce placenta... Jak sama nazwa wskazuje zawiera wyciąg z łożysk. Nie kupiłam jej, dostałam gratis do latte... I nie bardzo wiem co z nią zrobić?

3. Balsam Mrs. Potters, służy mi do mycia odżywką i OMO, czasem jako odżywka d/s.

4. Płyn do higieny intymnej Facelle do skóry wrażliwej. Dla mnie po prostu delikatny szampon.

5. Micelarny żel do mycia i demakijażu BeBeauty. Obiekt moich testów. Zobaczymy jak sprawdzi się przy bardzo suchej i delikatnej skórze.

6. Wodoodporny tusz do rzęs Catrice All Round. Mimo, że rzadko używam tuszu, ten jest moim małym odkryciem.

7. Peeling do twarzy Joanna Naturia, do skóry suchej i wrażliwej, o przepięknym brzoskwiniowym zapachu. Właściwie zdobyty przypadkiem, znalazłam go na półce w  lokalnym supermarkecie.

8. Jedwab do włosów Joanna Styling. Zaskakująco dobrze sprawdził się po pierwszym użyciu, zwłaszcza jak na swoją niską cenę.

9. Krem ochronny z wit. A. Świetnie sprawdza się na trudno gojących się rankach. Używam jej czasem na końce, ale bez rewelacji:( Na zdjęciu spora część już przelana do pojemniczka, opakowanie nie jest zbyt wygodne w użyciu. 

Zapraszam do komentarzy, znacie te produkty? Co o nich myślicie?

czwartek, 9 sierpnia 2012

Maska (masakra?) do włosów...

Szukając nowego produktu do ratowania moich makabrycznie zniszczonych włosów czytałam opinie o różnych maskach...
Dziewczęta, takich produktów (masek) nie wolno stosować codziennie. To się kończy oklapnięciem, przetłuszczaniem i zmęczeniem włosów, szczególnie tych cienkich.
Maski nakłada się raz, maksymalnie dwa razy w tygodniu:)
Skutki przeproteinowania ( maski proteinowe np. kallos/dolce latte) trzeba potem niwelować tygodniami.
A opinie były pełne określeń: "po X mies. CODZIENNEGO stosowania moje włosy są oklapnięte, ten produkt się nie nadaje"....
Drogie włosomaniaczki, uświadamiajcie swoje koleżanki, niech nie robią sobie krzywdy:)
A może Wy możecie mi pomóc? Moje włoski są tak suche po wakacjach w Hiszpanii, nie wiem czym je ratować..

wtorek, 7 sierpnia 2012

Z grzywką czy bez grzywki?

Od pewnego czasu z wielką namiętnością przeglądam tzw. włosowe historie. I zauważyłam w nich pewną niepokojącą? tendencję. Wynika z nich, że początek pielęgnacji i zapuszczania włosów jednoznacznie wiąże się z zapuszczaniem wspomnianej grzywki. Zanalizujmy?
+Grzywka znacznie wpływa na nasz wygląd, nie wyobrażam sobie siebie bez grzywki...
+Można ją fajnie modelować, raz prosto, raz na bok, czasem podpięta,
+Zasłania niedoskonałości cery na czole,
+Modeluje kształt twarzy,
+Myjąc grzywkę możemy szybko odświeżyć całość fryzury,
+Mój facet twierdzi, że jest bardzo kobieca i dodaje uroku:)

-Grzywka zmniejsza objętość fryzury, zabiera dużo z gęstości
-Często poprawiana przetłuszcza się i źle wpływa na cerę, jeśli mamy skłonności do przetłuszczających się, włosów albo tłustą cerę to nie jest najlepszym pomysłem/ warto wtedy częściej np. w domu nosić opaskę,
-Wyrastające na czole baby hair dodają objętości grzywce nie włosom.

Pozostaje pytanie, co ważniejsze? Czy warto za wszelką cenę zagęszczać włosy zapuszczając grzywkę?

Do startu... Start...

Co by nie było kiedyś trzeba zacząć...
Chciałam gdzieś usystematyzować moją włosowo-skórzano-paznokciową pielęgnację.
To moja mała pasja od dawna, choć dopiero ostatnio odkryłam w sobie potrzebę podzielenia się.
Zainspirowały mnie inne włosowe blogi.
To może na początek o mnie: jestem wegetarianką,staram się stosować naturalne kosmetyki, przyjazne przyrodzie. Staram się rozwijać pielęgnację, z każdym dniem być w tym coraz lepszą.
Trzymajcie kciuki za moją wytrwałość i pomagajcie:)