środa, 27 marca 2013

Kolejna porażka od Oriflame, czyli jak spalić sobie powiekę kosmetykiem...

Na poczatku mojego blogowania tutaj pojawił się post o odżywce do rzęs Oriflame, która spowodowała u mnie wprost masakrę. Ponieważ całkiem lubię kolorówkę tej marki, bez większych obaw sięgnęłam po inny kosmetyk-padło na potrójny korektor.




Korektor składa się z trzech części: zielonej na zaczerwienienia, żółtej pod oczy oraz beżowo-brązowej, co do której mam wątpliwości. Producent sam nie wie, do czego to ma słuzyć, dla mnie jest zdecydowanie za ciemna.

Zielona oraz beżowa maja dość przyjemna konsystencję i gdyby nie kolor tej drugiej mogłabym ich swobodnie używać.
Żółta jest bardzo gęsta i pod okiem tworzy efekt jakby kredy, trudno ją dobrze rozprowadzić i błyskawicznie zbiera się w zagłębieniach. Bee...

Tymaczasem przejdźmy do sedna. Dlaczego mówię temu produktowi nie?
Po pierwsze jakość w stosunku do ceny. Ja go dostałam i na pewno nie kupiłabym go za niemal 40zł. Co więcej opakowanie jest fatelne, niemal od razu mi się zapsuło, jest spękane i sklejone:(

I przede wszystkim po dwóch uzyciach zobaczyłam to:
Ładnie napuchnięte prawda?  Ten sam efekt miałam po wspomnianej odżywce.




Mam 18 lat, nie mam zmarszczek. Oko tak spuchło i tak było zaczerwienione, że zmarszczki wzięły się znikąd. Najbardziej przeraża mnie to, że znam ciąg dalszy, wiem jak to wygląda.
Najpierw skóra zaczęła schodzić płatami:


Oko piecze, boli przy dotyku. I będzie się to goić przez najbliższe minimum dwa miesiące-tak było przy odżywce. 

Wiem już, że nigdy więcej nie sięgnę po produkt do oczu tej marki. Lubię cień w kremie i nic więcej, nie będę próbować, za wiele ryzykuję. 

Zdecydowanie odradzam- w tej cenie jest mnóstwo lepszych produktów. 

Macie i kochacie? 
Czy może możecie ostrzec mnie przed innymi produktami o takich skutkach ubocznych?

:*
Milka



środa, 20 marca 2013

Ani włosa w odpływie, czyli długo o tym jak wygrałam z wypadaniem włosów

Ot, miało być co innego, ale umyłam włosy i zobaczyłam to:



Woaa...
I tak oto powstaje post o tym, jak ograniczyłam wypadanie włosów.
Zaznaczam, że jest bardzo spontaniczny, to tylko garstka luźnych spostrzeżeń. 

1. Wrzuciłam na luz. Na początku strasznie się przeraziłam, pobiegłam do sklepu i kupiłam wszystko, co polecali. Nie pomogło, więc jeszcze bardziej się zestresowałam. I tak błędne koło, stres, bo wypad->wypad->stres, bo wypad...  Kiedy oduściłam, zaczęłam na chłodno kalkulować. I odkryłam co moim włosom nie służy.

2. Przede wszystkim okazało się, że moje kłaki bardzo nie lubią, kiedy nakładam na sklap olej na całą noc. Wychodzą wtedy popływać w wannie. Lekarstwo jest proste-olejować skalp na nie więcej niż godzinę. Co jeśli nasza skóra głowy potrzebuje nawilżenia, a my chcemy przyspieszyć porost? U mnie jest tak, że spokojnie mogę nałożyć na noc maskę (oczywiście o odpowiednim składzie), ostatnio namiętnie używałam drożdżowej Babuszki Agafji, może to być też Bingo z ziołami czy drożdżowa, lub nawet nawilżająca odżywka:) Może się tu też sprawdzić kremowanie skalpu. Nadmierne przesuszenie również bywa przyczyną wypadania.

3. Ostrożnie z wcierkami. Sięgnęłam po Seboradin i spotęgował u mnie wypad. Odstawiłam go i wróciłam po tygodniu-zaczął spełniać swoje zadanie. Włosie miało gorszy dzień, być może skalp był podrażniony. Jeśli produkt nam nie służy, nie warto ryzykować. Odłóż, zamień na co innego, a po czasie spróbuj wrócić. Może pomoże? 

4. Zwróć uwagę na nietypowe składniki, które stosujesz. Może jesteś uczulona? Pisałam Wam jakiś czas temu o olejku miętowym jako sposobie na porost. W małym stężeniu mi nie szkodzi. W większym najpierw jest swędzenie, a potem wypadanie. Teraz używam go jako dodatku np. do wcierki czy szamponu, ale w niewielkiej ilości. 

5. Zastanów się jak często myjesz włosy. Czy są już wtedy tłuste, czy po prostu nieświeże. Przetrzymywanie włosów faktycznie pomogło mi w walce z przetłuszczaniem dawno temu, ale może powodować zwiększone wypadanie, szczególnie jeśli na takie brudne włosy nałożymy olej. Jeśli myjesz włosy co kilka dni, bez paniki, jeśli wypada ich sporo, to normalne. Zdjęcie u góry przedstawia odpływ po myciu drugiego dnia. Gdyby był to trzeci/czwarty włosów byłoby więcej, co najmniej kilkadziesiąt. 

6. Poszukaj swojego sposobu. U mnie przciw wypadaniu genialnie sprawdza się nafta kosmetyczna. Wcieram ją przed myciem na pół godziny w sam skalp, efekty-patrz zdjęcie:)

7. Unikaj wysokich upięć i kucyków. Od kiedy moje cebulki znacząco się wzmocniły, mogę je już nosić bez większych strat i przede wszystkim ogromnego bólu. Wczesniej z takiego "kitka" wręcz się sypało. 

8. Jeśli przy myciu zaczyna mi wypadać więcej włosów niż zwykle-sięgam po szampon z SLS. Oczyszczenie pomaga mi odzyskać świeżość włosów i przy okazji odciąża cebulki. 

9. Czasem lekarstwem na wypadanie okazuje się podcięcie włosów. Może się okazać, że włosy, które nie są sprężyste, za bardzo ciążą naszym cebulkom. Zazwyczaj wystarczy centymetr, by poczuć ogromną różnicę:)

10. Zrób badania krwi. U mnie wypad = za niskie żelazo. Ja już to wiem i od razu reaguję. Sprawdź czy Tobie czegoś nie brak, może to na przykład wina hormonów? O sposobach na utrzymanie żelaza w ryzach pisałam tu.


Odsyłam Was również do tegorocznego zestawienia produktów, które mnie wspomagały: Zestaw ratunkowy

:*
Milka


wtorek, 19 marca 2013

Zakupy z tatą - takie rzeczy się nie zdarzają?

Jakiś czas temu moje siostry (ulubienice tatusia) zaciągnęły go siłą do drogerii i ogołociły portfel:)
Zupełnie na żarty przekomarzałam się z nim, dlaczego ja nie doświadczyłam owego przywileju.  W żadnym razie nawet przez chwilę nie pomyslałam, żeby poprosić go o wspólną wizytę w drogerii.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostałam dzisiaj sms-a, czy mogę wyjśc z nim na zakupy:)
Jakże mogłabym odmówić:D

Ograniczyłam się do maksymalnego minimum, no tak prawie:)


Jak widzicie zakupy pod znakiem marki Isana:) Polubiłam się z nią, jeszcze nie trafiłam na bubel. 

Potrzebowałam tylko kremu na dzień i dezodorantu, ale skusiłam się jeszcze na jedną z ostatnich butelek wycofywanej odżywki Timotei, osławiony krem do rąk, którego nigdy w moim Rossmanie nie ma i krem na noc z mocznikiem-a nuż okaże się tak dobry jak wersja do rąk? 

Maska baaardzo niepotrzebna, ale żal nie spróbować... To nic, zużyje się:)

Nie ma zupełnie nic z kolorówki- walkę z zakupoholizmem uważam za wygraną!!

Czy wam też zdarzają się takie spontaniczne wypady "cudzym kosztem"?

:* 
Milka

poniedziałek, 18 marca 2013

Gorączka złota, czyli lakier od Essence...

Zasadniczo mam zwykle dość krótkie paznokcie, wynika to głównie z wygody, nie przepadam za ich malowniem. 
Tym razem są tak krótkie przez odżywkę, która je wręcz zmasakrowała, o tym za jakiś czas...

Lakier Essence jest w sam raz dla leniuszków:) 
Bardzo chciałam zrobić ładne zdjęcia, ale lakier tak mocno odbija swiatło, że niezbyt wiele z nich wyszło:)


W tle moja ściana, a na niej wzorki utworzone przez śnieg na oknie:) 

A tymczasem do sedna:

W zasadzie trudno tu mówić o kolorze, jest to lakier Essence, kolor 121 "Gold Fever", w bezbarwnym lakierze zanurzone są złote i czerwone drobinki, mieni sie różnymi odcieniami złota, to bardzo ciepły kolorek, kojarzy mi się z Bożym Narodzeniem:)

+ lakier jest genialny pod względem struktury, jest lekko chropowaty, dzieki czemu nawet jeśli taki niedoschnięty czymś dotkniemy, to nie będzie na nim widocznych odgnieceń, obtarć itp. 
+szybciutko wysycha, żeby uzyskac ładne krycie potrzeba trzech warstw, mimo to schnie błyskawicznie
+ ładny efekt uzyskamy również nakładając jedną warstwę na lakier bazowy lub zwykłą odżywkę, dodaje blasku, nałożony solo nie jest tandetny ani karykaturalny, wciąż efekt nie jest dyskotekowy.


Minusy są bardzo proste:
-średnia trwałość, trzy dni to góra, choć przy tym tempie schnięcia nie jest to dla mnie problem, mogłabym go odswieżać codziennie, na zdjeciu (drugi dzień) już widać lekko starte końce
-odchodzi płatami, nie odpryskuje, to plus czy minus? 
-ciężko nałożyć go na same czubki paznokci, drobinki na to nie pozwalają,
-mało wydajny, po czterech użyciach nie mam połowy opakowania, trzeba go na raz sporo wykorzystać,

Osobiście bardzo się z nim polubiłam, chętnie wypróbuję pozostałe odcienie z tej serii. Jeśli też jesteś lakierowym leniuszkiem-to idealny produkt dla Ciebie:)

Mam cichą nadzieję, że uda mi się odratować pazury po odżywkowej masakrze. Na razie są tylko regularnie podcinane, najbardziej oberwał kciuk i środkowy paluszek( patrz góra-powalajaca długośc:/).

:* 
Milka

piątek, 15 marca 2013

Wyniki rozdania, czyli nagroda leci do....

Dziś będzie post krótki, ale jakże treściwy:)

Łącznie otrzymałam 137 losów, od około 90 osób. Jedynie kilka było niezgodnych z założeniami regulaminu.
Każde zgłoszenie sprawdzałam osobno, toteż zajęło mi to mnóstwo czasu.

Do zdobycia było:



Ok, koniec trzymania w niepewności:D

Zwycięzcą zostaje los numer 52, a należał on do:

                                                              

GRIMAGEE



Gratuluję serdecznie, maila wysyłam i czekam na odpowiedź:)



:* 
Milka

niedziela, 10 marca 2013

Tag: Moje kosmetyczne dziwactwa i sekrety:)

Dzisiaj będzie szybko, ale i ciekawie. Bardzo spodobał mi się ten tag, a czeka mnie mnóstwo pracy przy opracowywaniu wyników rozdania:)

Zapraszam do zabawy i bardzo dziekuję mammahelenki oraz Asi B.





Jako maniaczka mam sporo takich swoich dziwactw, w ogóle często słyszę, że jestem dziwadłem. 

Po pierwsze mam stertę pomadek do ust, zawsze około 20. Źle się czuje kiedy mam ich mniej.
W tym miejscu ujawnia się kolejne dziwactwo-nigdy nie otwieram nowego kosmetyku, póki nie wykończę poprzednich, dotyczy to każdego aspektu. Mam otwarte góra dwa szampony, jedną odżywkę, jeden krem do rąk. Nawet jeśli to bubel zużywam dzielnie, nie wyrzucam, a staram się znaleźć zastosowanie. 

Kolejnym moim dziwactwem jest to, że oceniam człowieka po dwóch rzeczach: włosach i zębach. Co by się nie działo, moje poczucie estetyki wymaga zadbania w tych dwóch dziedzinach(czyżby to dlatego, że jestem dzieckiem dentysty?). 

Nie używam podkładu, w zasadzie nigdy. Mam wtedy wrażenie, że jestem "wytapetowana". Mam jeden podkład i nie zuzyję go pewnie przez najbliższy rok:) W swoim 18-letnim życiu zużyłam dwa pudełeczka podkładu, miałam krótką fazę na jego stosowanie. 

Z czystego lenistwa rzadko maluję paznokcie, irytuje mnie czekanie aż lakier wyschnie, zawsze go upaćkam, otrę, odgniotę... Niet... Z tego powodu moim ulubieńcem jest teraz lakier z drobinkami, bo i tak jest chropowaty, nawet kiedy go troszkę zniszczę:D

Nie lubię poprawiać makijażu w ciagu dnia. "Przypudrowywanie" noska w łazience mnie zawstydza, unikam takich sytuacji. 

Kolejne pedantyczne zboczenie- muszę mieć porządek w kosmetykach, ułożone zawsze w tej samej kolejności, czyste pudełka i wieczka, nic się nie klei ani nie ślizga. Segreguję je różnie, ale wszystko ma swoje miejsce. Jeśli ktoś coś "podbierze" od razu to zauważę, musiałby odłozyć na miejsce przy linijce:)
Co ciekawe, w innych miejscach nie muszę mieć porządku....


Mam nadzieję, że nikt nie spróbuje po tym poście wysłać mnie na terapię:) Choć niektóre dziwactwa są skrajne, w życiu codziennym nie dają się tak bardzo we znaki, nie poświęcam im specjalnie ani czasu, ani pieniędzy. 
W sumie to nawet lubię siebie razem z nimi i nie będę walczyć o ich zmianę:)

A Wy? Jak jest z Waszymi dziwactwami? Chętnie poczytam posty o podobnej tematyce, toteż czujcie się otagowane:)


:* 
Milka

czwartek, 7 marca 2013

Mój włosowy koszmar, czyli o olejku GP + przypominajka rozdaniowa!

W ostatnim czasie wspominałam o tym, jak bardzo ucierpiały moje włosy podczas stosowania tego kosmetyku. Dzisiaj przybliżę Wam troszkę, dlaczego nie polubiłam się z tym olejkiem. Niestety, nie będzie zachwytów...






W składzie tego kosmetyku znajdziemy głównie coś nazwane tu dosłownie olejem warzywnym, potem ekstrakt z papryki, olejek łopianowy i konserwant. W praktyce więc, olejek łopianowy to dodatek do głównego składnika.

Olejek jest łatwo dostępny i dość tani, możemy go dostać np. w Naturze za około 6zł. 

Kolor jest lekko żółty, produkt w zasadzie bezzapachowy. 

Punkt najważniejszy czyli działanie. Efekty jego stosowania mogłyście podziwiać w ostatnich dwóch aktualizacjach. 

Początkowo stosowałam go na sklap. Wkrótce okazało się, że powoduje u mnie wypadanie włosów, toteż przestałam uzywac go w ten sposób. 

Podczas stosowania na długości zauważyłam początkowo ładne wygładzenie włosów.  Wkróce okazało sie, że jest też przesusz, włosy zaczęły się puszyć, straciły blask, zauważyłam sporo nowych rozdwojonych końców. Najlepiej o jego działaniu świadczy fakt, że wystarczyło jedno użycie oleju kokosowego, by włosy odżyły, a powrót do pełnej kondycji zajął im prawie miesiąc. 

Ten produkt zbiera bardzo skrajne recenzje, ja sama jestem na nie. Uważam, że warto dołożyć kilka złotych i kupić olej łopianowy z prawdziwego zdarzenia, naturalny. 

Przypominajka:
To już ostatnia szansa, by wziąć udział w ROZDANIU!!!

:* 
Milka


niedziela, 3 marca 2013

Lutowa aktualizacja włosowa:)

Nie lubię słowa "lutowy", nie podoba mi się, brzmi tak jakoś dziwnie.

W kazdym razie dzielę się z Wami moimi włosami z lutego.
Po raz kolejny nie dodaje aktualizacji długościowej, zwyczajnie nie umiem ich zmierzyć, robią co chcą:)

Tak jest:


A tak było:



Na zdjęciu z 03.02 kolory niesamowicie przekłamane. 

W tym miesiącu stanęłam przed trudnym zadaniem , musiałam poradzić sobie z przesuszem po wyjeździe i paskudnym olejku GP. Miałam na głowie niebłyszczące siano. 

Aktualnie jest lepiej, co chyba widać. Używałam dwóch masek, które zrobiły mi z włosami coś fajnego, choć do żadnej z nich nie jestem jeszcze przekonana.  Włoski odzyskały blask, są miękkie, lepiej się układają, i wydaje mi się, że urosły. 

Blask zawdzięczają hennie, nowej suszarce:) i wspomianiym maskom (rosyjska termoaktywna i Sleek Repair). 

Wypad w normie, nie ma tragedii.. Czasu dla nich też nie mam... 


Przypominam jeszcze o ROZDANIU, to już ostatnia szansa:)

:*
Milka