Z pomocą przychodzi mi lokalny ziółek, w którym składam zamówienie przez internet i rano odbieram.
Dzięki temu unikam drogeryjnego spontana i ograniczam zapędy zakupowe:)
Kupiłam tylko to, co potrzebne, zajrzyjcie same:)
W moim koszyku wylądowały tylko:
1. Szampon Babuszki Agafii na cedrowym propolisie, wybierałam prawdę mówiąc po urodzie obrazka:D
2. Maska peel-off z migdałem i ogórkiem Himalaya, czytałam o jej sadystycznych zapędach, zamierzam stosować ją punktowo, na strefę T, by pozbyc się zaskórników:)
I tyle ziółka:)
Wpadłąm na moment do Natury, gdzie zgarnęłam najlepszy tusz do rzęs ever, czyli MySecret 3w1 oraz pastę "wybielającą". Niestety mam zęby o bardzo nierównej powierzchni, łatwo ulegają odbarwieniu i co jakiś czas musze potraktować je czymś ścierającym.
Taka mała ciekawostka.
Czy ktoś z Was pamięta jeszcze limitkę Essence Vintage District? W mojej naturze nie było jej ani przez moment, bardzo chciałam kilka produktów, niestety moje chętki zostały brutalnie poskromione.
Obecnie szykuje się już nowa edycja limitowana.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy dziś stanęłam przed szafą i co widzę... Tak, limitkę, której już nigdzie nie ma - w całości, jeszcze nietkniętą.
Po ogólnym oglądnięciu stwierdzam, że w sumie to niewiele mnie interesuje, skuszę się jedynie na róż do policzków, bo nie mam jeszcze takiej brzoskwinki w kolekcji( która swoją drogą okazuje się być całkiem pokaźną:)).
Pozdrawiam ciepło,
:*
Milka
P.S
Biorę udział w rozdaniu u Dolin. ka
P.S
Biorę udział w rozdaniu u Dolin. ka