Pokazywanie postów oznaczonych etykietą haul. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą haul. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 25 maja 2014

Ryzyk-fizyk czyli mój Paese Box kompletowany przez mężczyznę

Akcja pudełkowa Paese Box zaczęła się już dawno temu i nie wiem jakim cudem wcześniej nic o niej nie wiedziałam. Tym samym przegapiłam kilka pudełeczek. Aktualnie zarówno na stoiskach firmy, jak i na stronie internetowej możemy zakupić pudełeczko. Za zawrotną cenę 39zł otrzymujemy 5 pełnowymiarowych produktów.


Moje pudełeczko zostało kupione stacjonarnie przez mojego drogiego M., który na dodatek dostał pełen wybór w doborze kolorów- zaszalałam prawda? 

Zanim przejdę do pudełka wspomnę tylko, że wersja stacjonarna różni się od wysyłkowej. W pudełku wysyłkowym znajduje się podkład oraz maskara, zamiast kredki do oczu i pudru, a odcienie dobierane są losowo.

Tak prezentuje się moje pudełeczko:


1. W moim pudełeczku znalazł się puder matujący z olejkiem arganowym w najjaśniejszym odcieniu- muszę przyznać, że faktycznie jest baaardzo jasny, moja jasna cera woli takie zimą, teraz powinnam wziąć odcień ciemniejszy:) Bladziochy mają z czego wybierać:) Wyjściowo kosztuje 28,90 ja zapłaciłam 9,05zł. 



2. Trio opalizujących cieni w odcieniu 238 Caffe Latte. Mój mężczyzna postąpił bezpiecznie i poszedł w brązo-beże, które zużyję z przyjemnością, bo są wprost stworzone dla mnie:) Recenzować jeszcze nie mogę, zdradzę tylko, że mają bardzo aksamitną konsystencję i świetną pigmentację. Kosztowały 7,48 zamiast 23,90. 


3. Zakup olejku jojoba planowałam od dawna, bardzo się cieszę, że trafił do mnie w pudełeczku, z przyjemnością pomiziam nim swoją twarz i końcówki włosów:) Zamiast 28,00 zapłaciłam 8,76zł.

4. Małe cudo czyli automatyczna kredka do oczu w odcieniu Plum Glam. Śliwki w mojej kolekcji brakowało, tak więc M. sprawdził się znakomicie:) Kredka jest super trwała, musiałam nieźle się namachać, by po swatchowaniu zmyć ją z dłoni. Największą jej zaletą jest ogonek- posiada gąbeczkę do rozcierania oraz OSTRZYNKĘ. Zniknął odwieczny problem ze stępioną końcówką. Dołączony stożek bardzo ładnie przywraca oryginalny kształt kredki-rewelacja, zdążyłam już naostrzyć wszystkie moje automatyczne kredki:) Z 19,90 na 6,23zł



5. Ostatni produkt, którego wyboru byłam najbardziej ciekawa. Zastanawiałam się w jaki kolor pójdzie M. Szminka o numerku 42 to dość intensywny, przepiękny róż, który najlepiej oddaje swatch na dole. Szminka ma satynowe wykończenie, ładnie się rozprowadza i jest jednym z najpiękniejszych róży w mojej kolekcji. Zamiast 23,90 - 7,48zł.


A tutaj proszę bardzo, swatche cieni, kredki i szminki- wyjątkowo dobrze oddane kolory:)


Ogólnie rzecz ujmując jestem bardzo zadowolona ze swojego pudełka-kolory są wprost stworzone dla mnie, jakość kosmetyków na pierwszy rzut oka również bardzo dobra. No i przede wszystkim ta cena- za taką kwotę nie można nie spróbować. Za całe pudełko zapłaciłam 39 złotych zamiast uwaga: 124,60. 

Zachowam się teraz bardzo nieładnie i powiem wprost: namawiam do spróbowania:) 

:* 
Milka

poniedziałek, 13 stycznia 2014

Cieniowe love, czyli co można upolować na wyprzedaży w Naturze

W większości sklepów zaczęła się już fala poświątecznych wyprzedaży. Sięgnęła ona również drogerii Natura, gdzie z magazynu do szaf powędrowały ostatki kolekcji i stare edycje limitowane. Wiele produktów marek Catrice i Essence na dobre zostaje wycofanych, sprzedawane są więc za bezcen. 

Do cieni w kremie podchodziłam jak pies do jeża, ponieważ mam niemiłe doświadczenia z cieniem Oriflame, a osławione Color Tatoo bardzo różnią się między sobą jakością.

Jednak kiedy na półce przyuważyłam wyprzedawane już Made to Stay od Catrice, za zawrotne kwoty od 5 do 7zł, skusiłam się na jeden odcień: 080 Copper&Gabbana. Jest to piekny, złoto-miedziany kolor, świetnie kontrastujący z niebieską tęczówką (z innymi również, ale tu efekt gwarantowany). 

Po przetestowaniu go wróciłam po pozostałe dostępne kolory czyli srebrzysto-fioletowy 070 Mauvie Star oraz 060 Jennifer's Goldrush ni to zielony ni złoto-brązowy.

Od lewej: 080,070,060  środkowy stracił kawałek napisów podczas odklejania ceny.

Czasami (a nawet bardzo często) zdarza się, że wyprzedawane kosmetyki są już "zmacane". W mojej drogerii cienie były z boku oklejone etykietką, więc absolutnie nic takiego nie miało miejsca. 

Zamknięte są w szklanych pojemniczkach, nieco węższych od tych z Maybelline, przez co wydobycie jest utrudnione, ale wciąż można dokonać tego bez problemu palcem. 

Wszystkie dostępne kolory mają w sobie nutę perłowo-brokatową, którą jednak można zgasić nakładając w załamanie matowy cień. Decydując się na cień w srebrnych lub złotych odcienniach nie wymagam by były matowe. 

Z ich pomocą możemy stworzyć zarówno dzienny jak i wieczorowy makijaż, w zależności od tego, co do nich dołożymy.


Od lewej: 060,070,080


Cienie mają konsystencję musu, są bardziej miękkie i delikatne niż Color Tatoo, przez co trzeba nakładać je ostrożniej. Lepiej dołożyć drugą warstwę, niż przesadzić i mieć problem z rozprowadzeniem. 



Od lewej: 080,070,060

To, co jest ich największą zaletą to trwałość. Od nałożenia trzymają się solidne 6/8 godzin bez bazy, a jeśli "przydusimy" je dodatkowo cieniem sypkim w załamaniu, mogą trzymać się jeszcze dłużej. Nadadzą się również jako baza pod inne cienie. 

 Dla mnie te cienie to super opcja na wyjazd, kiedy mogę zabrać słoiczek i on sam, bez bazy czy dodatkowego cienia, zrobi mi cały makijaż. Szczerze polecam sprawdzić, czy i u Was ostały się jakieś resztki, bo za te niewielkie pieniądze warto je przetestować. A nuż polubicie je tak bardzo jak ja?

Pozdrawiam Was ciepło
Milka

wtorek, 16 kwietnia 2013

Malutkie zakupy z dziś...

Od dawna planuję duże zakupy internetowe, jednak one wiążą się po pierwsze z kosztami, po drugie z nieopanowaną chęcią kupienia czegoś niepotrzebnego:D
Z pomocą przychodzi mi lokalny ziółek, w którym składam zamówienie przez internet i rano odbieram. 
Dzięki temu unikam drogeryjnego spontana i ograniczam zapędy zakupowe:)
Kupiłam tylko to, co potrzebne, zajrzyjcie same:)






W moim koszyku wylądowały tylko:
1. Szampon Babuszki Agafii na cedrowym propolisie, wybierałam prawdę mówiąc po urodzie obrazka:D
2. Maska peel-off z migdałem i ogórkiem Himalaya, czytałam o jej sadystycznych zapędach, zamierzam stosować ją punktowo, na strefę T, by pozbyc się zaskórników:)

I tyle ziółka:)
Wpadłąm na moment do Natury, gdzie zgarnęłam najlepszy tusz do rzęs ever, czyli MySecret 3w1 oraz pastę "wybielającą". Niestety mam zęby o bardzo nierównej powierzchni, łatwo ulegają odbarwieniu i co jakiś czas musze potraktować je czymś ścierającym. 


Taka mała ciekawostka. 
Czy ktoś z Was pamięta jeszcze limitkę Essence Vintage District? W mojej naturze nie było jej ani przez moment, bardzo chciałam kilka produktów, niestety moje chętki zostały brutalnie poskromione. 
Obecnie szykuje się już nowa edycja limitowana. 
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, kiedy dziś stanęłam przed szafą i co widzę... Tak, limitkę, której już nigdzie nie ma - w całości, jeszcze nietkniętą. 
Po ogólnym oglądnięciu stwierdzam, że w sumie to niewiele mnie interesuje, skuszę się jedynie na róż do policzków, bo nie mam jeszcze takiej brzoskwinki w kolekcji( która swoją drogą okazuje się być całkiem pokaźną:)).


Pozdrawiam ciepło,
:*
Milka


P.S
Biorę udział w rozdaniu u Dolin. ka
                                            

wtorek, 19 marca 2013

Zakupy z tatą - takie rzeczy się nie zdarzają?

Jakiś czas temu moje siostry (ulubienice tatusia) zaciągnęły go siłą do drogerii i ogołociły portfel:)
Zupełnie na żarty przekomarzałam się z nim, dlaczego ja nie doświadczyłam owego przywileju.  W żadnym razie nawet przez chwilę nie pomyslałam, żeby poprosić go o wspólną wizytę w drogerii.

Jakież było moje zdziwienie, kiedy dostałam dzisiaj sms-a, czy mogę wyjśc z nim na zakupy:)
Jakże mogłabym odmówić:D

Ograniczyłam się do maksymalnego minimum, no tak prawie:)


Jak widzicie zakupy pod znakiem marki Isana:) Polubiłam się z nią, jeszcze nie trafiłam na bubel. 

Potrzebowałam tylko kremu na dzień i dezodorantu, ale skusiłam się jeszcze na jedną z ostatnich butelek wycofywanej odżywki Timotei, osławiony krem do rąk, którego nigdy w moim Rossmanie nie ma i krem na noc z mocznikiem-a nuż okaże się tak dobry jak wersja do rąk? 

Maska baaardzo niepotrzebna, ale żal nie spróbować... To nic, zużyje się:)

Nie ma zupełnie nic z kolorówki- walkę z zakupoholizmem uważam za wygraną!!

Czy wam też zdarzają się takie spontaniczne wypady "cudzym kosztem"?

:* 
Milka

poniedziałek, 4 lutego 2013

Włosy stycznia + zakupy, rosyjskie nowości:)

Ciężko mi pisać ten post, bo moje włosy były wczoraj wyraźnie złośliwe, a to był dla nas ciężki miesiąc.
Sporo ich wypadło podczas wyjazdu, kiedy całe dnie spędzały pod kaskiem. Uboga pielęgnacja przyczyniła się do wysuszenia.

Niestety sprawcą suchości i matowości jest olejek GP. Wystarczyło jedno olejowanie kokosem, żeby włosy odzyskały miękkość, nawilżenie i część blasku. Pora na aktualizację już, nie będę oszukiwać i czekać na świetny dzień, bo to nie o to chodzi prawda?

Nie potrafię określić przyrostu, bo włosy rosną krzywo, boki niemal zrównały się z resztą długości.
Wydaja się spuszone i naelektryzowane, a to po prostu cała masa rosnących bejbików:)
Gołym okiem widzę minimum 2cm, choć mogą to być i 3,5.

Zrobiłam zdjęcie końcówek, by pokazać, że wcale nie są takie sianowate  na jakie wyglądają na dużym zdjęciu.






Smutno mi trochę... Pocieszam się, ze za miesiąc będzie lepiej:)

Tymczasem małe zakupy na poprawę nastroju:


Mamy tutaj olej kukurydziany, o orzechowym zapachu. Wszystkie moje oleje są aktualnie na bazie kokosa, musiałam kupić coś, co będzie zamiennikiem. Szykuję się na zakup Amli lub Sesy.
Z włosowych zakupów jeszcze rosyjski żytni szampon pobudzający wzrost włosa, o dość dziwnym składzie.  Detergenty są dalej, ale to np. Sls. Zobaczymy jak będzie działał.
Jest tu również rosyjska maska termoaktywna, o ładnym, bardzo ładnym składzie i pieknym zapachu:) Masek mam po uszy, ale to nic, jeszcze jedną przetrwam:)

Oprócz tego aloesowa maseczka Organic Shop, świetny skład, już nie mogę się doczekać.
 I to wszystko łupy ze sklepu zielarskiego:)

W Naturze złapałam tusz do rzęs, lubię te tanie, bo kiedy okazują się bublem nie żal mi ich wyrzucić:)  i błyszczyk Catrice, bez drobinek, ładny, kremowy. Nie cierpię brokatu na ustach.

Tymczasem ruszam do książek, przypominam o ROZDANIU.

Miałyście do czynienia z olejem kukurydzianym? Kusi mnie lniany, ale nie wiem czy warto:)

:*
Milka

sobota, 29 grudnia 2012

Zakupowo.

Lekko i przyjemnie:)
Siedzę z mieszanką Khadi na głowie, tym razem w innych proporcjach, toteż podzielę się z Wami zakupami z czwartku.
Na wstępie ogromny plus dla sklepu Allepaznokcie, w którym zamawiałam produkty do włosów, bo pomimo świąt kurier przybył już w czwartek i to wcześnie rano.
Buszowałam w Rossmanie, Naturze i lokalnych drogeriach, zahaczyłam nawet o Biedronkę.


 Na pierwszy ogień Allepaznokcie i zakupy włosowe:


Dominuje Scandic, wspieram swioch:)
Mamy tu maskę bananową, kokosową i mleczną oraz z ceramidami. 
Oprócz tego Sleek Repair oraz balsam aloesowy.

Nie wszystko dla mnie, częścią podzielę się z Wami:)


Pierwszy raz blogger tak zepsuł mi jakość:/
Tutaj reszta zakupów. Moja obsesja czyli pomadki, Golden Rose 121 oraz Ziaja oliwkowa.

Kolejne kilka maseczek, które naprawdę polubiłam, powracający do zbiorów olejek rycynowy i maść z wit.A.

W Naturze zawinęłam paletkę brązów i złota, kredkę i pędzelek do linera.

Rozpoczynam testy Oeparolu, potrzebuję silnego nawilżenia, jak dotąd sprawuje się świetnie:)

Biedronka ugościła mnie zamiennikiem DKNY BeDelicious od Bi-es, oraz rocznym zapasem maszynek. Do wszystkiego uzywam wosku, maszynka to ratunek w sytuacji kryzysowej:)

Poza tym wyposażyłam się w czerwony berecik i cieplutkie ręczawiczki- z zewnątrz wełna, wewnątrz futerko.

Obok inne drobiazgi i gratisy z Allepaznokcie.
Miałyście do czynienia z tymi produktami?

P.S Umyłam dziś włosy Sls i nie użyłam żadnej maski ani odżywki, włosy były suche, ale gładkie i wyglądały na zdrowe:)

:*
Milka

poniedziałek, 10 grudnia 2012

DDD, czyli co było w paczce:)

Wspominałam już o moich planach zakupowych, dziś odebrałam z poczty pierwszą paczkę:)
Kiedy składałam zamówienie miałam wrażenie, że jest tego więcej.

Na pierwszy ogień SETARE:




Co my tu mamy....

1. Maska drożdżowa, bardzo dobrze recenzowana, raczej na styczeń.
2. Lotion wzmacniający, coś innego, czego jeszcze nie znają moje włosy:)
3. Khadi Indygo, mam dość subtelności czarnej wersji, potrzebuję czegoś intensywniejszego. Tylekroć farbowałam włosy na czerwono, że nie obawiam się efektów błękitu:)
4. Mydełko Aleppo, 40%, wciąż dążę do idealnej cery:)
5. Glinka biała, do włosów i na twarz
6. Algi z kwasem hialuronowym, mocniejszy nawilżacz, również wielozadaniowy
7. Peeling enzymatyczny, ufam mu bardziej niż drogeryjnym.

8. Próbka gratis, to miłe:)

Z zakupów jestem zadowolona, choć niestety produkty były słabo zapakowane, pudełko Indygo zostało wręcz zmasakrowane(słabo widoczne na zdjęciu) :( Na szczęście inne produkty nie ucierpiały.

:*
Milka

piątek, 30 listopada 2012

Post denkowo-zakupowy, czyli podsumowanie listopada

Walkę z zakupoholizmem uważam za wygraną:)

Poniżej możecie zaobserwować efekty:)
Tak wygląda denko:)

Najważniejsze jest dla mnie to, że wreszcie zużyłam kilka produktów sprzed włosomaniactwa, właściwie to już chyba wszystkie:) Żałuję końca maskary, była genialna, ale już jest niedostępna:( To była moja pierwsza, żadna jej nie dorównała:(
Nie kupię ponownie: Odżywki Pantene, balsamu z Avon oraz szamponu Loreal, buble do kwadratu...
Jestem neutralna wobec: Maski dolce, żelu Oriflame, olejku Isana, Facelle,
Kupię radośnie: Maskę Isana,  
 Część z tych produktów jeszcze będę testować, szczególnie te neutralne, o Isanie więcej jutro:)
Na zdjęciu nie ma jeszcze jednego bubla, odżywki Nivea Flexible Curls, miałam po niej tak sklejone włosy, że zwyczajnie ją wyrzuciłam, a rzadko tak traktuję kosmetyki:(


A oto zakupy:

Po raz kolejny kupiłam Jantar, mam dwie butelki zapasu, być może zorganizuję niedługo rozdanie, jedna z nich poleci do Was:) Wśród tych produktów nie ma bubla, na pewno jeszcze o kilku wspomnę:)

To znaczy,że:   KUPIONYCH- 6      ZDENKOWANYCH- 10
Jestem na plusie:)

Spójrzcie tylko, jak wspaniała potrafi być obsługa zielarni:


Tyle dobra w prezencie:) Zakupy były warte 40 zł, gdzie indziej nie dostałabym nic:(

:*
Milka

środa, 3 października 2012

Mega haul zakupowy:)

Jak obiecałam tak wrzucam. Oczywiście zapomniałam o paru rzeczach, ale to nic znaczącego:)
Nie zmieściło mi się na jednym zdjęciu, więc będą cztery i nie będę ich opisywać, wspomnę tylko o najciekawszych:)
No to lecimy:



W tej grupce mam m.in. Jantar oraz własnoręcznie zrobioną wcierkę brzozowo-pokrzywową. Mieszka w butelce po Jantarze. Znalazła się tu ze względu na to, ze jest na bazie wody brzozowej- jednego z zakupów:)

 Numer 2:

W tej grupce m.in Isana z babaasu, której jeszcze nie próbowałam i odżywki artiste o pięknych składach. Olejek GP mam właśnie na główce.



Z serii różności czyli masażer(pobudzamy cebulki), nożyczki do walki z końcami, ściereczka do OCM i AGAR AGAR, który właśnie laminuje moje kłaczęta:) Jest tu też kandydat na tytuł ulubieńca miesiąca, ale o nim innym razem:)


A tu napad na sklep zielarski:) Czyli zabawa we wcierki i płukanki:)  Kora dębu, pokrzywa, skrzyp, korzeń łopianu, szałwia i bylica boże drzewko:) Będzie więcej:D

Co by nie było oszustwa: 2-gi obrazek to w większości zakupy wrześniowe, reszta... No cóż, wczorajsze:)
Czy tylko ja jestem taką maniaczką? Może pora na odwyk?
Kiedy ja mam jeszcze tyle pomysłów:(

niedziela, 12 sierpnia 2012

Podsumowanie zakupowego tygodnia:)



       W tym tygodniu nadszedł u mnie czas na uzupełnianie zapasów. Zakupiłam sporo, więc możecie w najbliższym czasie spodziewać się wielu recenzji:)





1. Maska do włosów Dloce latte. W moim miejscowym sklepie fryzjerskim nie mają Kallosa, ale skład ma niemal taki sam. No i ten zapach... mmm...

2. Maska Dolce placenta... Jak sama nazwa wskazuje zawiera wyciąg z łożysk. Nie kupiłam jej, dostałam gratis do latte... I nie bardzo wiem co z nią zrobić?

3. Balsam Mrs. Potters, służy mi do mycia odżywką i OMO, czasem jako odżywka d/s.

4. Płyn do higieny intymnej Facelle do skóry wrażliwej. Dla mnie po prostu delikatny szampon.

5. Micelarny żel do mycia i demakijażu BeBeauty. Obiekt moich testów. Zobaczymy jak sprawdzi się przy bardzo suchej i delikatnej skórze.

6. Wodoodporny tusz do rzęs Catrice All Round. Mimo, że rzadko używam tuszu, ten jest moim małym odkryciem.

7. Peeling do twarzy Joanna Naturia, do skóry suchej i wrażliwej, o przepięknym brzoskwiniowym zapachu. Właściwie zdobyty przypadkiem, znalazłam go na półce w  lokalnym supermarkecie.

8. Jedwab do włosów Joanna Styling. Zaskakująco dobrze sprawdził się po pierwszym użyciu, zwłaszcza jak na swoją niską cenę.

9. Krem ochronny z wit. A. Świetnie sprawdza się na trudno gojących się rankach. Używam jej czasem na końce, ale bez rewelacji:( Na zdjęciu spora część już przelana do pojemniczka, opakowanie nie jest zbyt wygodne w użyciu. 

Zapraszam do komentarzy, znacie te produkty? Co o nich myślicie?

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Popularne posty