poniedziałek, 21 września 2015

Regenerum - czy to działa? Część pierwsza: włosy i dłonie

Cześć, Kochani :)

Wróciłam do świata żywych. Szykuje mi się za tydzień początek prawdopodobnie najbardziej morderczego roku studiów, więc korzystam maksymalnie z ostatnich dni wolności, Muszę się nimi nasycić na bardzo długo, ostatnie dni spędziłam na błogim nicnieróbstwie ;)

Dzisiaj przychodzę do Was z postem, a właściwie jednym z kilku postów, na temat serii Regenerum. Przetestowałam do tej pory 4 kosmetyki i mam co do nich mieszane odczucia.

Na tapecie wersja do włosów i do rąk. Oba kosmetyki już dobiły dna, więc przetestowałam je dokładnie.

Zacznijmy od części mniej przyjemnej, czyli Regenerum do włosów.


Opakowania obu produktów są niemal identyczne, to po prostu tuby, przez które pod odpowiednim kątem widać, ile produktu nam jeszcze zostało. 
Pierwszy minus: stosunek ceny do pojemności. Otrzymujemy 125ml produktu za cenę około 15zł.
Drugi minus: odżywka jest bardzo gęsta, co w połączeniu z niewielką pojemnością sprawiło, że wykorzystałam ją dosłownie kilka razy, nie więcej niż 7. To niewiele, szczególnie za tę kwotę. 
Trzeci największy minus: Zapach. A raczej smrodek. Z założenia produkty z serii Regenerum mają być bezzapachowe. W przypadku tego konkretnego niestety zamiast braku zapachu mamy do czynienia ze smrodkiem, zapach jest sztuczny, chemiczny, a przy tym zwyczajnie brzydki. Nakładanie produktu było dla mnie mocno nieprzyjemne. 

Bardzo chciałabym przejść do plusów, ale... No właśnie. Nie ma takowych. Działanie produktu na moje włosy jest nijakie. Nieco lepiej się rozczesują, błyszczą nieco bardziej niż, kiedy nie użyję odżywki, są minimalnie gładsze i bardziej miękkie. Nie otrzymałam ani spektakularnego nawilżenia, a już na pewno nie uwierzę w zapewnienia o regeneracji włosów. 

Zerknijmy jeszcze na skład (wg wizaż): Aqua, Cetyl Alcohol, Silicone Quaternium-16/Undecth-11/Butyloctanol/Undecth-5, Stearyl Alcohol, Glycerin/Hydrolyzed Ceratonia Siliqua Seed Extract/Zea Mays Strach, Behentrimonium Chloride/Isopropyl Alcohol, Dimethicone, Panthenol, Ricinus Communis Seed Oil, Butylene Glycol/Glycine Soja Germ Extract/Triticum Vulgare Germ Extract, Tocopherol, Parfum, Disodium EDTA, Benzyl Alcohol/Methylchloroisothiazolinone/Methylisothiazolinone, Citric Acid

Mamy tutaj trochę nawilżaczy, parę emolientów, a oprócz tego w gratisie alkohol izopropylowy, który najprawdopodobniej przyczynił się do mocno średniego działania odżywki. 

Podsumowując? Jestem na nie, alkohol dla moich włosów to zło, a cena w stosunku do wydajności jest zupełnie nieadekwatna do działania. Do tego produktu nie wrócę, znam wiele lepszych i tańszych.



Przejdźmy do tej lepszej części duetu. Regenerujące serum do rąk.

Tuba ta sama, cena 15zł za 50 ml. Sporo, ale ponieważ to serum dopuszczam cenę wyższą niż kremu do rąk. 
Zapach wciąż udaje, że go nie ma. Jest, ale bardzo lekki i nienachalny, w zasadzie muszę powąchać dłoń, żeby go poczuć. Chemiczny, ale nie gryzie, do zniesienia bez problemu. 
Serum jest niewiarygodnie gęste, byłam zdziwiona, tubę trzeba konkretnie nacisnąć, żeby wydostać z niej produkt. Tuba na szczęście jest dosyć miękka, co umożliwia względnie wygodne wydobycie do samego końca,

Najważniejsze, czyli działanie. Kiedy widzę napis serum, oczekuję efektu "wow", tutaj go zabrakło. To jest, moi drodzy, gęsty, ciężki krem do rąk, nawilżający, wygładzający, dający uczucie ulgi. Nie nazwałabym go jednak serum regenerującym, chyba, że przez wzgląd na konsystencję. Na plus działa fakt, że produkt ładnie się wchłania, nie muszę czekać kilkunastu minut zanim czegoś dotknę. Ale zaraz... To miało być serum, to dlaczego tak szybko? o.O 

Zerknijmy w skład (wizaż):  Aqua, Octyldodecanol, Cetearyl Ethylhexanoate, Cetyl Alcohol, Glycerin, Panthenol, Glyceryl Stearate Citrate, Stearyl Alcohol, Petrolatum, Glyceryl Stearate, Polyacrylamide/Hydrogenated Polydecene/Laureth-7, Rosa Moschata Seed Oil, Sodium Palmitoyl Proline/Nymphaea Alba Flower Extract/Butylene, Glycol/Dipropylene Glycol, Retinyl Palmitate, Tocopherol, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Parfum, Benzyl Alcohol/Methylchloroisothiazolinone/Methylisothiazolinone, Disodium EDTA, Sodium Hydroxide, BHA, Lactic Acid, Limonene, Linalool, Butylphenyl Methylpropional, Alpha-Isomethyl lonone

Wysoko w składzie woda, więc uczciwe ostrzegam. Pamiętajcie, z takim kremem na dłoniach nie wychodzimy na zimno, woda spowoduje na naszej skórze istną masakrę. Jeśli chcesz maznąć łapki kremem przed wyjściem z domu, wybierz taki, który wodę ma gdzieś dalej, na takie okazje nadają się kremy na bazie parafiny. 
Czy w tym serum/kremie znajdziemy składniki godne serum? Średnio, troszkę nawilżaczy, olejek, ekstrakt, witamina E. Jednak nie wyróżnia się on niczym spośród kremów drogeryjnych. 
Podsumowując? To dobry produkt, ale nie z tą nazwą. Porządny krem, nie serum. Odżywi, nie zregeneruje. Zapewne do niego nie wrócę, ale nie mogę też nazwać go bublem.


Po wielu zachwytach nad Regenerum liczyłam na coś więcej niż dostałam. Na szczęście w kolejce jeszcze kilka produktów spod tego szyldu, a nuż następne będą lepsze?

Pozdrawiam Was ciepło w ten chłodny wieczór i zapraszam do mnie częściej :) Miałyście do czynienia z tą serią? Na który produkt warto zwrócić uwagę?

Buziaki
Milka

7 komentarzy:

  1. Szkoda, że wersja do włosów się nie spisała najlepiej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również po szale na punkcie tej serii liczyłam na sporo więcej :(

      Usuń
  2. Bardzo fajny blog.
    Zapraszam na mojego a tam super okazje.
    http://superokazije.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że się nie sprawdziły, bo ta seria mnie ciekawiła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie również. Mam nadzieję, że reszta mnie nie zawiedzie.

      Usuń
  4. Ja nie używałam tego, więc nic nie mogę powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Popularne posty