piątek, 30 listopada 2012

Post denkowo-zakupowy, czyli podsumowanie listopada

Walkę z zakupoholizmem uważam za wygraną:)

Poniżej możecie zaobserwować efekty:)
Tak wygląda denko:)

Najważniejsze jest dla mnie to, że wreszcie zużyłam kilka produktów sprzed włosomaniactwa, właściwie to już chyba wszystkie:) Żałuję końca maskary, była genialna, ale już jest niedostępna:( To była moja pierwsza, żadna jej nie dorównała:(
Nie kupię ponownie: Odżywki Pantene, balsamu z Avon oraz szamponu Loreal, buble do kwadratu...
Jestem neutralna wobec: Maski dolce, żelu Oriflame, olejku Isana, Facelle,
Kupię radośnie: Maskę Isana,  
 Część z tych produktów jeszcze będę testować, szczególnie te neutralne, o Isanie więcej jutro:)
Na zdjęciu nie ma jeszcze jednego bubla, odżywki Nivea Flexible Curls, miałam po niej tak sklejone włosy, że zwyczajnie ją wyrzuciłam, a rzadko tak traktuję kosmetyki:(


A oto zakupy:

Po raz kolejny kupiłam Jantar, mam dwie butelki zapasu, być może zorganizuję niedługo rozdanie, jedna z nich poleci do Was:) Wśród tych produktów nie ma bubla, na pewno jeszcze o kilku wspomnę:)

To znaczy,że:   KUPIONYCH- 6      ZDENKOWANYCH- 10
Jestem na plusie:)

Spójrzcie tylko, jak wspaniała potrafi być obsługa zielarni:


Tyle dobra w prezencie:) Zakupy były warte 40 zł, gdzie indziej nie dostałabym nic:(

:*
Milka

środa, 28 listopada 2012

Listopadowa aktualizacja włosowa:)

Po raz kolejny o tym co mi wyszło a co nie, a także o kilku kosmetykach, które przyczyniły się do widocznej poprawy stanu moich włosów.


Włoski w listopadzie wyglądają tak:



Niestety są poodgniatane od warkoczy i koczków, bo to czwarty dzień od mycia. Zdjęcie nie oddaje stanu faktycznego.

Przyrostu nie widać, bo w przypływie końcówkowej desperacji poszłam do fryzjera. Szczęście w nieszczęściu trafiłam na przesympatyczną fryzjerkę, która obcięła realne 2-3 cm... Nie 5 ani 10...

Tym samym mogę tylko wspomnieć, że przyrost oceniam na 3cm, bo przed wizytą u fryzjera miały 64cm, teraz 61. Mniej więcej oczywiście. 

To czego najbardziej nie widać to mega wygładzenie i zmiękczenie, oraz piękny blask. Zawdzięczam to oliwce Hipp i ulubieńcowi miesiąca, o którym niedługo.

Udało mi się wygrać z wypadaniem, włoski trzymają się głowy, dorobiłam się nawet trochę babyhair. 

Produkty, które mnie wspierały to:




Ponieważ o wielu z nich już wspominałam, nie będę ich opisywać, szczególnie, że mam w zanadrzu kolejne trzy recenzje. Niestety nie tylko przychylne:(

Podsumowując jestem z tego miesiąca zadowolona, oby tak dalej, tylko niech szybciej rosną... :(

:*

P.S Plan spowiedzi z zapasów niestety spalił na panewce... Planuję na początku grudnia gigantyczne zakupy, którymi się z Wami podzielę, toteż na razie pozostanę na szamponach. Tych zapasów nie zamierzam uzupełniać:)

W piątek denko:)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Recenzji ciąg dalszy, czyli masełko Synergen

Dziś będzie króciutko o produkcie, który mnie zaskoczył. Zasadniczo zanim zaczęłam się interesować pielęgnacją skóry i włosów i nauczyłam się czytać składy, myślałam, że marki własne są zbyt tanie by być skutecznymi:)

 Masełko to widziałyście przy okazji wrześniowego posta zakupowego, używam go już dwa miesiące. Osobiście wolę recenzować produkty, które mają się ku końcowi, mam wrażenie, że jestem bardziej obiektywna.


Skład: Nie zawiera parafiny, wysoko gliceryna, masło shea i olej słonecznikowy, całkiem miły:)

Wygląd i opakowanie: Moim zdaniem jest ładne, nie brudzi się, a naklejka nie odlepia. Poza tym w przeciwieństwie do Hegrona, o którym pisałam ostatnio, jest "fotogeniczne":)

Wydajność a cena: Koszt masełka to około 6-7 złotych, często w promocji. Wydajność to kwestia sporna, jest bardzo gęste, więc na dużej powierzchni zużywa się szybko, natomiast do twarzy powolutku.

Pachnie dość intensywnie, kokosem, z lekką nutą chemii. Zapach czuć nawet po całej nocy.  Moja mama nie cierpi zapachu kokosa, więc ucieka kiedy tylko sięgam po to masełko. Jeśli też nie lubicie- nie próbujcie:)

Działanie: Trzeba mu przyznać, że jest skutecznym nawilżaczem, a efekt się utrzymuje, u mnie nawet kilka dni. Ładnie zmiękcza skórę, ale niestety muszę się przyznać- lekko podrażnia mi buzię. Nie trwa to długo, szczypanie znika, ale wolałabym by go nie było.

Podsumowując- kupię ponownie, ale raczej do pielęgnacji ciała niż twarzy. Mogę szczerze polecić:)

poniedziałek, 19 listopada 2012

Krótka recenzja + oddam w dobre ręce:)

Korzystając z okazji podzielę się z wami moimi odczuciami w stosunku do odżywki b/s Hegrona, i zaraz zmykam do książek:)

Zdjęcie nie jest mistrzowskiej jakości, ale to nieistotne:)



Tę odżywkę testuję już bardzo długo, ponad miesiąc, zdążyłam wyrobić sobie jednoznaczną opinię.

Skład: Niestety nie powala, w zasadzie to tylko jeden zmiękczacz i nawilżacz, potem zapach i konserwanty.

Wydajność i konsystencja: Odżywka jest bardzo rzadka, pływa jak woda, przecieka przez palce. Otwór jest ogromny, wylewa się jej za dużo. Mimo to jest bardzo wydajna w formie odżywki b/s,  niestety przy myciu nie. 

Zapach: Moim zdaniem pachnie płynem do płukania tkanin, niezbyt przyjemnie, mega chemicznie. Nie potrafię się do niego przyzwyczaić. 

Cena jest niska, przystępna, to jakieś 8 złotych za wielką butlę. Odżywkę dostaniemy w prawie każdym supermarkecie, również w sieci Kaufland.

I najważniejsze-działanie: Mimo pozytywnych opinii na wizażu i w blogosferze nie polubiłam tej odżywki. Była moim zamiennikiem Joanny, i to przy niej pozostanę. Zmiękcza włosy, ale wywołuje puch, nie ułatwia rozczesywania, nie nabłyszcza. Mam wrażenie, że moje włosy po niej się kleją, strączkują, nawet gdy używam jej do mycia. 

Ponieważ nie chcę jej wyrzucać, a mam jeszcze połowę opakowania, chętnie oddam komuś 150ml na wypróbowanie:) Dostanie ją pierwsza osoba, która odezwie się pod tym postem i poda swój adres e-mail. To nie jest rozdanie, bo zwyczajnie nagroda nie jest tego warta:)

:* 
Milka


sobota, 17 listopada 2012

Spowiedzi część pierwsza - myjadła.

     Tak jak obiecałam w planie listopadowym, zaczynam powoli pokazywać Wam moją kolekcję :)

Matura wcale nie jest taką bzdurą, za to jest genialnym zjadaczem czasu:) Wybaczcie:)

Część 1: Szampony




1. Facelle Fresh w przelanej buteleczce i Facelle Sensitive pełen,  jakieś 22 użycia- 3 miesiące
2. Isana z pantenolem, olejek pod prysznic, pełen, 15 użyć- 2 miesiące
3. Isana Med, olejek, pełen, 15 użyć- 2 miesiące
4. Ziaja z SLS , używam raz na dwa tygodnie, tj dwa razy w miesiącu, jakieś 30 użyć- 15 miesięcy? aaa...
5. Bobini z SLS, również do oczyszczania, pełen,  jakieś 20 użyć- 10 miesięcy...
 Razem: 102 użycia- zapas bez SLS na 7 miesięcy, z SLS na 25? 
Wniosek: Podzielę się z siostrą:)  
I nic nie kupię!!!  

Część 2: odżywki myjące

 

Uwielbiam myć włosy odżywką, są po niej niesamowite. Mrs Potters to mój  mistrz w tej dziedzinie, starczy mi na 10 użyć, jeśli nie będę jej używać w inny sposób:)
Isany boję się użyć, bo wiem że to moja pierwsza i ostatnia butelka... Nie wiem, jak najlepiej ją wykorzystać:( Postoi, może coś mi przyjdzie do głowy :D


Jak widać sporo tego, jeśli przeliczyć na czas zużywania. Na pewno nie kupię żadnego szamponu, ale nie zamierzam zaprzestać kupowania odżywki do mycia. Tylko tym razem metodą "jedno zużywam- drugie kupuję" :)

P.S WYGRAŁAM Z WYPADANIEM! JUPIII :D
P.P.S I nic jeszcze nie kupiłam w listopadzie. Czuję się dumna z siebie:)

poniedziałek, 12 listopada 2012

Świat zwariował, czyli odmładzanie na siłę...

Rzadko zdarza mi się dzielić przemyśleniami na różne dziwne tematy. Rzadko jednak coś tak solidnie mnie wkurza. Tym razem więc zapytam. Czy tylko mnie takie rzeczy biją po oczach i wołają o pomstę do nieba?

W ostatnim numerze miesięcznika PANI znajdziemy kilka stron poświęconych dbałości o to, jak pozostać młodym przez długi czas. Nie mam nic przeciwko, uważam, że należy przeciwdziałać a nie niwelować skutki. To jednak zdecydowana przesada. Pierwsza strona, zatytułowana 20+ , pełna jest wspaniałych rad, jak skutecznie zwiększyć dochód klinik medycyny estetycznej. Możemy dowiedzieć się, że należy wstrzyknąć sobie botoks już, bo dzięki temu oduczymy się silnej mimiki... Pomijam już zabiegi, mające zredukować przebarwienia, cellulit, czy różne dziwne terapie... Oczywiście wszystko pioruńsko drogie i wykonywane seriami. Ale czy za 10 lat będziemy wstrzykiwać botoks niemowlakom? Żeby się nie marszczyły?

Chcę być piękna, zestarzeć się z klasą, jak kobieta. Podziwiam te, które wyglądają młodo, dbają o siebie. Nie chcę być figurą woskową, niezdolną do uśmiechu, czy marszczenia czoła. Czy tylko ja tak myślę? I czy za 60 lat będę jedyną pomarszczoną staruszką wśród samych "nastolatek"? Przecież to jak nas postrzegają ludzie zależy od wnętrza, możemy promieniować wdziękiem, gracją, niekoniecznie przy udziale chirurgów plastycznych... Zawsze.

Może to wynika z tego, że mieszkam na prowincji, jestem z małego miasta, nie znam "prawdziwego" życia?

Przepraszam za jakże mało włosowy post, bądź co bądź bardzo subiektywny. Odezwijcie się proszę, czy ktokolwiek podziela moje zdanie?

:*

piątek, 9 listopada 2012

Falo-loki dla każdego...

Za miesiąc z małym kawałeczkiem są moje urodziny. Zaczęłam tworzyć listę prezentów,ponieważ mając urodziny krótko przed świętami trzeba się liczyć z nagłym natłokiem chętnych na listę życzeń:)
Pomyślałam o suszarce z dyfuzorem, nie suszyłam włosów od trzech lat, bo to co mam w domu może je tylko spalić. Mogłybyście mi coś polecić? Będzie to dla mnie spory krok w kierunku CG.

Tymczasem przedstawiam Wam szybki i prosty sposób na loki, niewymagający specjalnych umiejętności:)
Uzyskuję w ten sposób loki na włosach zarówno mokrych, jak i suchych, tylko lekko zwilżam je wodą. 

Po rozczesaniu grzebieniem z szerokimi zębami i nałożeniu odżywki b/s, biorę w dłoń pojedyncze pasmo włosów dowolnej grubości, zwijam na palcu w rulonik, następnie w ślimaczka i podpinam żabką. W ten sposób traktuję każde kolejne pasmo. W zależności od tego, jakie grube pasmo i jak ciasny będzie ślimaczek, możemy uzyskać różną siłę skrętu i grubość fali.
Oczywiście nie uzyskamy loczków cherubinka na włosach prostych jak druciki:)

 Nie posiadam żelu do stylizacji, więc moje loki wytrzymują dzień, drugiego są znacznie słabsze, ale można je łatwo odświeżyć, spryskując włosy mgiełką i znowu zawijając. 

Efekt uzyskuję już po około 5 minutach ze ślimaczkami:) 

Ponieważ zdjęcie robiłam sama, nie jest najlepsze, ale oddaje charakter fal:)



Chociaż nie są jeszcze roztrzepane i odgniecione, to efekt bardzo mi się podoba. Ten sposób stylizacji wykorzystuje naturalny potencjał naszych włosów, choć troszkę oszukuje:)

Jeśli się zdecydujecie, wyposażcie się w żabki. Na moich kłaczkach to min 15 sztuk:)

Rany... Straszny burdel na tym zdjęciu:) To serio wygląda lepiej:)

niedziela, 4 listopada 2012

Post jesienno-zimowy, czyli o pielęgnacji włosów.

Lubię jesienne chłodki i zimowe śniegi. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, jak źle mogą one wpłynąć na moje włosy, toteż w tych porach roku zmieniam pielęgnację na odpowiedniejszą względem pogody.

Postaram się względnie krótko i na temat podzielić się z Wami moją jesienno-zimową pielęgnacją.

1. Zimno
Powszechnie wiadomo, że nasze cebulki nie lubią chłodu. Nie nosząc czapki możemy przyczynić się do ich wypadania. Jeszcze jakiś czas temu nie nosiłam jej, bo wydawało mi się, że w każdej wyglądam źle. Mylnie myślałam też, że przyspieszają przetłuszczanie. Wiadomo, że fryzura trochę na tym cierpi, stawiam więc na różne typy splotów. Zmieniłam zdanie i  zakupiłam takie oto coś prosto z działu dziecięcego Reserved:) Chłody mi nie straszne:)
A tak z innej beczki, interesują Was takie fryzurowe posty?


2. Deszcz i śnieg
Bywały takie czasy, kiedy myło się włosy w deszczówce, bo była zdrowa... Od czasu kiedy zanieczyszczenie środowiska gwałtownie wzrosło, spadająca z nieba woda nie jest już dobra dla naszych włosów. Wraz z nią spadają pyły, brud, a nawet kwasy. Częste przebywanie na takim brudnym deszczu może nam tylko zaszkodzić. Paranoja? Być może. Jeśli mieszkamy w czystej okolicy czemu nie, jeśli w wielkim mieście- fu...
Śnieg ma tylko jedną zasadniczą wadę.  Moczy nasze włosy, które potem zamarzają i stają się spuszone i bardziej podatne na uszkodzenia, połamane. Zabawa na śniegu jest ok, ale pilnujmy, by włosy były ukryte, lub suszmy je jak najszybciej.
Nośmy ze sobą parasole, nie dmuchajmy na włosy, POD ŻADNYM POZOREM NIE WYCHODŹMY Z MOKRĄ GŁOWĄ!

3.  Silikony
Wiem, be. Popularna teoria antysilikonowa dopuszcza jednak odstępstwo w postaci zabezpieczenia.
Jesienią i zimą szczególnie sięgam po jedwabie i bardziej silikonowe maski. To ważne, żeby chronić włosy przed zniszczeniami i nie musieć czynić wielkich wiosennych porządków w postaci drastycznych cięć końców.

4. Wazelina
To dopiero paskudztwo, prawda? Ale jeżdżę na nartach, desce i łyżwach, kocham sporty zimowe, a do domu mam 6km spaceru. Przebywam bardzo długo na mrozie, moje włosy potrzebują silnego zabezpieczenia. Poprzedniej zimy wygładzałam je właśnie przy pomocy odrobiny wazeliny. Dzięki niej uniknęłam rozdwojeń i puchu. Pewnie, że nie jest najlepsza, ale w przeciwieństwie do innych, ciekłych olejów, nie potrafię jej przedawkować. Poleciłam ją kręconowłosej koleżance i była zachwycona odpuszeniem(?). Jeśli już się decydujemy, pamiętajmy o regularnym oczyszczaniu, wazelina się nabudowywuje.

5. Kiedyś wyczytałam gdzieś, że włosy trzeba głaskać. To kwestia dyskusyjna. Nie polecam kręconowłosym, bo osłabią skręt,. Mówi się też o tym, że w ten sposób niszczymy końcówki. Z drugiej jednak strony, rozprowadzamy po włosach sebum, tworzymy warstwę ochronną. W tym wypadku nie umiem postawić się po jednej stronie, jednak mięciutkie, świeżo umyte włoski, aż się proszą o odrobinę czułości, trudno się powstrzymać. Zachowam umiar:)

6. Pamiętamy o odżywianiu od wewnątrz, bądź co bądź zawsze. Odstawiłam siemię lniane, zakupiłam humavit ze skrzypem i pokrzywą, będę jeść owoce, pić świeże soki. Zdrowe odżywianie zawsze jest ważne, ale zima to szczególny czas, stawiajmy na witaminki i nie zapominajmy o ruchu:)

Pozdrawiam Was serdecznie i cieplutko
Milka

P.S Wredny blogger nie chce dodawać gotowych postów sam... Ten miał tu zagościć w piątek. Muszę go nadzorować, toteż przypadkiem dopuściłam się spóźnień. Przepraszam :)

czwartek, 1 listopada 2012

Pożegnani w październiku i spowiedź z planu:)

Denko w październiku okazało się zaskakująco spore, chciałabym w listopadzie uzyskać podobny wynik.

A oto pożegnani:

1. Balsam Mrs. Potters jedwab i aloes ( ULUBIENIEC PAŹDZIERNIKA i mój nowy KWC!)
2. Facelle Fresh, w fazie testów, mam jeszcze pół opakowania.
3. Bielenda krem do stóp z prawoślazem, to ten lepszy brat w tej serii.
4. Soraya balsam wyszczuplająco-antycellulitowy, fajna zabawka, ale bez rewelacji.
5.Perspiblock, jego recenzja tu
6. Johnson's Baby 3in1, świetny, ale nie kupię ponownie, bo testowany na zwierzętach.
7.Chusteczki nawilżane Bobini, nic specjalnego, znam lepsze.




8. Micelarny żel BeBeauty, genialny, mam już kolejne opakowanie, będę testować inne, ale ten zajmie w łazience miejsce na długo.
9. Dwufazówka z Bielendy,  dobry produkt, jednak mi niepotrzebny, makijaż zmywam OCM.



Było tak:

Plany październikowe:
1. Codzinnie pić siemię lniane.
2. Październik miesiącem bez silikonowych zabezpieczaczy, czyli ograniczam się do odżywki b/s.
3. Uzupełnię zapasy korzystając z Rossmannowych promocji i przypływu gotówki, bo ostatnie dwa tygodnie września minęły pod znakiem zakazu zakupów:)
4. Walczę z wypadaniem wcierką samoróbką i olejkiem GP
5. Systematycznie podcinam rozdwojone końce, ale staram się zachować przyrost.
6. Wykonam laminowanie, wczoraj dostałam od M. agar, biorę się do roboty:)

Udało mi się wykonać wszystkie punkty, za wyjątkiem 1 i 5. Nie piłam siemienia codziennie, ominęłam kilka dni, a włosy w tym miesiącu są zaledwie pół cm dłuższe niż w poprzednim, czyli  urosły niewiele więcej niż obcięłam. 

Plan na listopad:
1. Denkuję intensywnie.
2. W ramach walki z zakupoholizmem przeprowadzę spowiedź z mojej kolekcji.
3. Mogę kupić tylko tyle ile zuzyję.
4. Walczę o przyrost przy pomocy Joanny rzepy, wciąż olejku GP, oraz masażera.
5. Kolejny raz podetnę końcówki, nie więcej niż 1,5cm. 
6. Będę pisała posty "na zapas", żeby nie robić dużych przerw w działalności bloga.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Popularne posty